Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (58) XXX | Wydanie internetowe Rok (5) SZTUKA 2024

Wystawa “Wspólne Gesty” w Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej w Słupsku

17 mar, 2023Aktualności, Wystawy

Do 26 marca 2023 w Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej w Słupsku otwarta jest wystawa zbiorowa “WSPÓLNE GESTY”, w której udział biorą Natalia Czarcińska, Jerzy Muszyński i Dorota Tarnowska-Urbanik.

I.
Skonstruowanie sastyfsakcjonującej wizualnie i znaczeniowo wystawy zbiorowej nie jest łatwym zadaniem. Tego pokroju działania kończą nierzadko zepchnięte do rangi wystawy zbiorowej samej w sobie, gdzie fakt zbiorowości stanowi pewną rozczarowująca puentę. Pomimo tego Wspólne gesty proponowane przez zespół kuratorsko-artystyczny Galerii Szewska 16 stanowi przełamanie impasu i swoistej klątwy wystaw zbiorowych. Prezentowana od lutego do końca marca w dwóch z trzech lokali Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej wystawa już w tytule i założeniu spotkania artystycznego wprowadza ideę wystawienniczą na tor dyskursywny. Wspólne gesty bowiem już w swoim ugruntowaniu podejmują atrakcyjne interpretacyjne założenia zwracając uwagę na samą autoteliczność zjawiska jakim jest kuratorstwo i sztuka wobec przestrzeni. Tekst do wystawy trafnie określa ją mianem „wystawy-problemu”, podkreślając przy tym rolę i priorytet myślenia wzrokowego 1 w kontakcie z ekspozycją. To założenie zaprasza do myślenia o wystawie w sposób à rebours i stanowi pretekst do refleksji na temat natury przestrzeni wystawienniczej samej w sobie. Jest to podejście unikające sugestii – akcentujące wspólnotowość działania, a przy tym kieruje percepcje wystawy ku wolności osobistego poszukiwania rozwiązania problemu/zagadki/rebusu, jaki stanowi ekspozycja.

W przypadku wystawy będącej owocem współpracy trzech artystów intuicyjnie budujących między sobą wspólny mianownik nie tylko odruchowym, ale też uzasadnionym wydaje się poszukiwanie łączących ich sensów. Jak zaznaczał Kadłubek – bez legendy nie ma mapy 2, a i w niej czytanie mapy ma swoje ab ovo. Architektura Baszty Czarownic, będącej jednym z dwóch ośrodków wystawy, warunkuje ustawienie prac na trzech poziomach wieży. Ekspozycja lokuje obiekty poniekąd jeden pod drugim, gdzie każde piętro poświęcone jest na prace innego z trzech artystów. Wspólne gesty w Baszcie ogląda się nieco jak seans kinowy, a każdy poziom stanowi odrębną i intymną introdukcję autora i autorek. Ten spis, instrukcja, a może wprowadzenie do twórczości konkretnych artystów, wpływa na percepcję zawartości drugiej przestrzenii – Sceny Kameralnej. W tej prace, poza papierowym wydrukiem – mapką, pozbawione są podpisów pozostawiając je w niejednoznacznym zawieszeniu.

Poza wcześniej wspomnianym aparatem myślenia wzrokowego w tekście do wystawy przełania się sugestia roli intuicji. Ja, z naprzeciwka i ze strony odbiorcy, chciałbym zaprosić tutaj termin ciekawość, a zwłaszcza ciekawość ekstrapolacji. Wspólne gesty aktywują wiele zmysłów i wiele zmysłów angażują do udziału. Obiekty zaprezentowane w trakcie wystawy bowiem aktywują bogaty zestaw bodźców sensorycznych, inowkując do szerokiego haptycznie ich poznawania. Chociażby Kruche Rozmowy Doroty Tarnowskiej-Urbanik, będące zbiorem archiwalnego, pożółkłego i kruchego papieru w kratkę. Na nim, naprzemiennie z jednej i drugiej strony, widnieją rysunki ołówkiem i ich kalkowe echa. Praca w układzie symulującym notes przypięta jest do ściany, a frontalne strony lekko odstają ujawniając ukryte głębiej w pracy kolejne zapisy. Przybrudzone dookoła palcowymi odbiciami kalki ściany stanowią świadectwo obecności ciekawych dłoni. To przysmolenie nie jest nieodłącznym elementem pracy, albo nawet prawdopodobnie planowanym, stanowi jednak namacalny dowód ciekawości aktywowanej. Dziennika Kapitana Natalii Czarcińskiej rozłożony jest na półce umieszczonej na zachęcającej do sięgania dłonią wysokości. Przypięta kartka z wydrukowanym wyjaśnieniem czym jest nokturnal odstaje lekko, jawiąc wewnątrz siebie kolejną, niemożliwą do odczytania definicję, mrożąc pracę w momencie w ćwierć otwarcia. Lustrzane formy Jerzego Muszyńskiego modyfikują znacząco percepcję każdego pomieszczenia w którym się znajdują, angażując swoją responsywnością i tajemniczą bryłą.

Prace poprzez swoją formę – intrygującą, nierzadko z dystansu zdradzającą tylko fragment swojej intrygi, zapraszają do szerszego poznania i badania. To nie tylko nasyca doświadczenie odnajdowania/poszukiwania sensów, ale też w dużej mierze w pierwszej kolejności je uruchamia. Jednocześnie, w całej ambiwalencji myśli przewodniej, że ranga każdego detalu znacznie wzrasta. Ta rozciągłość punktów nasycenia pobudza bodźce towarzyszące doświadczeniu.

Tytułowe gesty zdejmują ciężar z procesu i z potrzeby werbalnego nazywania konkretnych zjawisk przekładając go na intuicyjne i kontekstualne postrzeganie układu symboli wizualnych. Poszukiwanie wspólnego mianownika w zakresie wystawy odbywa się dwutorowo – zarówno wedle wyczutego i wplecionego odautorsko, niewypowiedzianego wspólnego mianownika, jak i tego odczytywanego z ramienia widza, bliższemu interpretacjom zgodnym z ideą close reading – subiektywnym i osobistym.

Todorov sugeruje, że tekst to piknik, na który autor przynosi słowa a czytelnik przynosi sens3. Pojawia się pytanie – na ile możliwe jest pełne uwolnienie znaczeń? Przy bezpośrednim kontakcie z wystawą intuicyjnym torem jest poszukiwanie rozwiązań i nici skojarzeń – tworzenie mapy pomiędzy poszczególnymi wątkami. To wyzwala interesujący kontrast – opozycję do pierwotnego mechanizmu powstania wystawy, która stworzona bez ustaleń a priori, na zasadzie zbliżonej do spontanicznego project roomu układa się w siłą rzeczy w rebus. W tekście do wystawy podkreślona zostaje relacja przestrzenii galeryjnej wobec pola doświadczenia. W efekcie, obcowanie ze Wspólnymi gestami staje się polem doświadczenia także dla odbiorcy. Eco pisze: “Każdy obiekt […] kryje sekret. Za każdym razem, kiedy tajemnica zostaje odkryta, będzie się ona odnosiła do innej tajemnicy, w progresywny sposób prowadząc w kierunku finalnego sekretu. Niemniej jednak finalnego sekretu nie ma” 4. W słowach Eco nie chodzi jednak o rozczarowujący brak konstatującego rozwiązania, a pokrzepiającą myśl – strumień skojarzeń będzie płynął tak długo jak płynie interpretacja.

II.
Figury proponowane przez Jerzego Muszyńskiego w całym układzie wydają się najbardziej zagadkowe. Wobec materialności prac Doroty Tarnowskiej-Urbanik i wyraźnej narracyjności prac Natalii Czarcińskiego „źrenice” połyskują jako obiekt kosmiczny i tajemniczy. Są jak lustro, które omiata swoją czarną nie-powierzchnią całą salę wystawienniczą, jednocześnie całą salę pochłaniając w swojej tafli. Wisząc na środku ściany naprzeciwko wejścia największy z obiektów jawi się prawie sakralnie i co interesujące, jest jedynym elementem w dużej sali Sceny Kameralnej, który nie jest dodatkowo doświetlony. Odmienność prac Muszyńskiego podkreśla zarówno solidna, jednorodna materia jak i ciemna monolityczność zbliżona do obiektu z pierwszych minut 2001: Odysei Kosmicznej.

Powoływane wielokrotnie figury niemożliwe Doroty Tarnowskiej-Urbanik sprawnie kotrastują z racjonalnie osadzonymi, drukowanymi cytatami powoływanymi w przestrzeń przez Natalię Czarcińską. Swoje figury Tarnowska-Urbanik rysuje piórem. Na chłonnym, kremowym papierze rozpływają się lekko, a na sztywnych, barwionych, dużoformatowych arkuszach połyskują rzeczowo. Niektóre z figur pozornie geometrycznych zaistniały bezpośrednio na kartce, inne, budując sprawną iluzję, zostały w nią wklejone w symulowanym chaosie. Na jednej z prac, ze sztywnego papieru, który łączy kratkę i plamiste archipelagi z barwienia, wielościany poddane są rozkładowi. Towarzyszą im abstrakcyjne formy spoza świata geometrii. Obok, organiczna siatka która kształtuje się podwójnie – materialnie i za pośrednictwem mocnego, wyrazistego cienia rzuconego przez obiekt. Forma namacalna jest mięsista i solidna, a wizualny kod powielony przez cień zwiększa jej głębię. Materialna Parabola Tarnowskiej-Urbanik dopowiada się z dialogującymi formalnie pracami Muszyńskiego. Swoim ciężarem i mięsistością tworzy linie w przestrzeni, która jest gruba i znacząca. Rysuje się na podłodze, ale uszczypnięta jest ku górze, jakby chwytały ją ciekawskie palce.

Prace Natalii Czarcińskiej ustawiają się wobec siebie jako wycinki. Notatki, rysunki, kserokopie i zapisy, które w rozrzuconym układzie sugerującym wobec siebie relacje logiczne. Działania te, oparte na silnej poetyce narracyjnego fragmentu, tworzą układy znaczeń i punkty odniesienia. Te, służąc niejako do nawigacji między nimi samymi, zaznaczają swoje wzajemne trajektorie. Elementy znalezione z nadanym nowym kontekstem. Fragmenty i (nie)fotografie, które popychają ekspozycję w stronę mentalnych poszukiwań większej opowieści.

W wystawie ponadto aktywuje się dialogowanie wobec i przeciw sterylnej doskonałości. Teoretyczne „skazy” – nieregularności i naderwania u Tarnowskiej-Urbanik, rdza u Muszyńskiego, czy plamy i urywki Czarcińskiej, budują dodatkową gęstość wartości narracyjnej i sama w sobie powołuje do życia nowe wartości medium.
Postępujące siatki, plamy, punkty odniesień i odbicia. Znaczeniowe nici, miej lub bardziej widoczne, a przeważnie – bardzo subiektywne. Wspólne gesty operują synonimicznymi układami myślenia, a powołane symbole i gesty budują konsekwentne zestawy pojęć wizualnych. Te wycinki odnajdują się nawzajem, pomiędzy pracami czy przestrzeniami. Doceniam procesualność, która kierowała konstrukcji tej wystawy. Tak stworzona wystawa to lustro, w którym wątki odnajdują się odbijają się o osobiste preferencje, sympatie czy skojarzenia odbiorcy.

III.
Youtuberka publikująca swoje materiały pod aliasem * e m m i e * w swoim materiale zatytułowanym I tried to solve an Agatha Christie mystery 🔪 the murder of roger ackroyd 5 (ang. Próbowałam rozwiązać zagadkę Agaty Christie. Morderstwo Rogera Ackroyda) śledzi fabułę Zabójstwa Rogera Ackroyda Agathy Christie. Jej cel jest prosty – samodzielne rozwiązanie zagadki. W trakcie ponad półgodzinnego materiału widz wspólnie z autorką przemierza powieść. Ta, z iście detektywistycznym zacięciem, tworzy notatki, zapisuje tablicę markerem łącząc wątki, formułuje związki logiczne i stara się wyłapać każdy detal. Klasycznie dla Agathy Christie Hercules Poirot w kulminacyjnej scenie dogłębnie ma wyjaśnić kto zabił (i dlaczego). Youtuberka przerywa lekturę, gotowa wydać swój ostateczny werdykt zanim zrobi to powieść. Okazuje się jednak, że nie jest w stanie rozgryźć zagadki. Nie dzieje się tak bez przyczyny – z całego asamblażu dorobku Christie zupełnym przypadkiem wybrała najbardziej kontrowersyjną powieść. Bo to zagadka, w której kłamcami nie są podejrzani bohaterowie chcący uniknąć oskarżenia, a narrator. Ten, tworząc skrzywioną i nierzeczywistą wizję wydarzeń doprowadza czytelnika do punktu samodzielnej nierozwiązywalności zagadki. Jednak czy to źle? Może wręcz przeciwnie, bo każdy detal nabrał większego znaczenia.

Marcin Salwin, Poznań 27.02.2023

Przypisy:

  1. N. Czarcińska, J. Muszyński, D. Tarnowska-Urbanik, Tekst do wystawy Wspólne gesty, https://bgsw.pl/portfolio/26688/ [dostęp: 26.02.23].
  2. Z. Kadłubek, „Mapa, czyli świat na wynos”, Miesięcznik Znak, nr 758-759 (2018), s. 10.
  3. U. Eco, Interpretation and Overinterpretation za: T. Todorov, Viaggio nella critica americana, Lettera iv, 12 (1987), s. 10.
  4. U. Eco, Interpretation and Overinterpretation, s.152, tłum. własne.
  5. * e m m i e * @emmiereads, I tried to solve an Agatha Christie mystery 🔪 the murder of roger ackroyd, https://www.youtube.com/watch?v=kZCPLhNA9x0 [dostęp: 27.02.23].