Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (55) XXVII | Wydanie internetowe Rok (1)

8 marca 2020

Mamy oto rozstrzygnięcie konkursu na Pomnik Bitwy Warszawskiej 1920. Można stwierdzić – miasto Warszawa zrobiło konkurs, jego urzędnicy go wykonali czyli rozstrzygnęli, tak jak umieli.

Jest to rozstrzygnięcie wadliwe, bo sąd konkursowy orzekł, że z nadesłanego materiału, a był to w miażdżącej większości materiał grafomanii plastycznej, najlepszą jest praca Mirosława Nizia z zespołem i jej przyznano pierwsze miejsce i realizację pomnika, a powinien wygrać, nieoczekiwany w tym towarzystwie, projekt dzieła Macieja Szańkowskiego (patrz prezentacje).

Konkurs potraktowany został przez gospodarzy miasta z bijącą w oczy zdawkowością – zbliża się stulecie bitwy, a tu, nie mamy jej pomnika! Alarm. Robimy konkurs. Kto konkretnie? A podlegli miastu urzędnicy z licznych agend magistratu. Ale to pół biedy, wchodzą oni gremialnie w rdzeń każdego konkursu – tworzą jego jury!

Na dwudziestoosobowy skład jurorów może ze dwie osoby są fachowcami z obszaru sztuki, to znaczy dysponującymi wiedzą, mającymi pojęcie o tym, czym jest np. twórczość Caldera, Arpa, Zadkina czy Moora. Oczywiście, znajomość sztuki współczesnej nie jest obowiązkowa i można samemu sobie nadać tytuł znawcy, co można często zaobserwować, nie mniej, wyzywająca nieobecność w składzie sądu konkursowego na dzieło sztuki (jakim tradycyjnie i faktycznie powinien być pomnik), ludzi sztuki, i to nie z urzędowymi, ale faktycznie udokumentowanymi dokonaniami twórczymi, autorytetem, jest zwykłym skandalem. Dlatego nie można tego gremium traktować poważnie i tym samym jego werdyktu, skażonego u swych podstaw wadliwością – brakiem kompetencji do sądzenia.

Każde fachowe, kompetentne jury, a takie mogło być przecież powołane w konkursie na upamiętnienie Bitwy Warszawskiej, widząc wśród zgłoszonych prac projekt, choć zakodowany, jedynego w tym gronie artysty światowej klasy, natychmiast by go rozpoznało i wskazałoby do wygranej i realizacji. To projekt Macieja Szańkowskiego. Ale w tym składzie SĘDZIÓW konkursowych nie znalazł się ani jeden sędzia “znawca”…

PS. Grozy konkursu dopełnia wyznaczenie wysokości nagrody dla laureata – 50 tys. zł!. To kpina, autounieważnienie powagi konkursu, o którym nie wie tylko jego Organizator.

Andrzej Skoczylas