Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (55) XXVII | Wydanie internetowe Rok (1)

7 kwietnia 2020

Kwarantanna w jakiej się znaleźliśmy w wyniku epidemii, odciska swój wpływ na tych zapiskach, w tym naturalnie dopuszczając kwestionowanie ich sensu.

Fakty są takie: – twórczość, uprawianie sztuki, dalej dzieje się każdego dnia, powstają wciąż nowe dzieła, natomiast ustała, zerwana została z powodu plagi, odwieczna relacja, wytwór artysty – odbiorca. Era cyfryzacji swymi nieogarniętymi możliwościami oferuje nowy, nieznany dotąd kształt tych relacji. I oto dopiero trwa proces kształtowania tych relacji w którym tkwimy, bo czy tego chcemy czy nie, on obiektywnie zachodzi. To się dzieje, na naszych oczach, powstaje, tworzy się.

Wytwór artystyczny, obraz, obiekt wizualny, powstawał od zarania homo sapiens dla drugiego człowieka po to, by być zobaczonym, widzialnym. Z żabiej perspektywy kwarantanny, doświadczamy, że widzialność dzieła nie jest warunkiem jego zaistnienia w zbiorowej świadomości. Kwarantanna wykazuje, że dzieło artysty pojawiło się na świecie. ale wcale nie dla swej widzialności, nie tylko dla niej, i to nam wystarcza. Ono powstaje, można zaryzykować… dla narzędzi, dla wynalezionej przez człowieka i ciągle doskonalonej technologii. Próżno zastanawiać się czy to dobrze, trzeba pogodzić się, uznać że tak jest.

Artysta wykonuje swe dzieło by pokazać je na wystawie, a kataklizm, może być dopust boży, je likwiduje, (zakazuje) unicestwia jego istotę – oglądalność, widzialność. I co się dzieje? Oryginał nie znika, on fizycznie jest, tyle że wypada właśnie jako oryginał z obiegu między ludzkiej informacji, na rzecz fenomenu odbicia, odwzorowywania, który sam w sobie też jest procesem. Pozbawiony swej widzialności obraz staje się fantomem, pretekstem do jego zapisu, dokumentacji, rejestracji, która go „zastępuje”. Najdoskonalsza reprodukcja, wiemy, nie może zastąpić oryginału, ale cywilizacyjne realia przechodzą nad tym do porządku dziennego. Akceptujemy ten stan, bo niesie w sobie uchwytne dobro w postaci pamięci. Bo wykwit myśli i dokonań człowieka, oryginału ze swą „widzialnością” może już nie być, zostaje utrwalony „na zawsze”, zapisany, przełożony na kody cyfrowe i nieskończoną liczbę reprodukcji, które chronią go przed niebytem.

Ustąpienie COVID-19 nie znaczy, że wyjdziemy z kwarantanny, nawet gdy formalnie ona zniknie. Nie łudźmy się, że wrócimy do stanu poprzedniego.  Jedynie co możemy zrobić to dodać stan pandemii do naszej tożsamości…

Andrzej Skoczylas