Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (55) XXVII | Wydanie internetowe Rok (1)
22 lipca 2020
Fot. Krzysztof Wojciewski
W galerii Opera Teatru Wielkiego w Warszawie trwa wystawa Barbary Falender. Dotąd jej nie obejrzałem, wiadomo, koronawirus.
Jeśli zwykły człowiek, jak ja, od ogłoszenia pandemii czyli zamknięcia, kwarantanny, boi się wyjść rano do sklepu po mleko i papierosy, bo ulega w pierwszym rzędzie odruchowi izolacji, ucieczki od innych, bo mu otoczenie zagraża, pójście na wystawę, do kina, jest wynikiem racjonalizacji, trudno i darmo, rachunkiem zysków i strat. Po doświadczeniu globalnej kwarantanny udowodniliśmy, że bez kontaktu z oryginałem da się żyć. Oglądanie sztuki, kontakt z nią może być inny. Jaki? Tego jeszcze nie wiemy. Za pośrednictwem mediów? On-line? Komunikowania się ze światem cyfrowo?
Póki co z dziełami Falender „na żywo” możemy się jednak spotkać, dotknąć ich (jeśli pilnujący nie widzi) i nawet w wybrane dni, bezpłatnie je zobaczyć, nie płacąc biletu za spektakl. Wystawy w Operze jeszcze nie zobaczyłem ale twórczość Falender znam od wielu lat, od początku. W ekspozycji zebranej może ona zyskiwać, może tracić na ogólnym wrażeniu, nie zmienia się natomiast najwyższa jakość poszczególnych rzeźb i obiektów.
Galeria Opera mieszcząca się w kuluarach i salach redutowych Teatru Wielkiego jest miejscem najbardziej prestiżowym w Polsce. Wystawianie w niej jest wyrazem najwyższej nobilitacji. Prezentacja rzeźb Magdy (dla bliskich), Barbary Falender jest usankcjonowaniem jej wysokiej pozycji w polskiej sztuce, wg. mnie obok aktów Katarzyny Kobro, z którą nawiązuje szczególny, duchowy, feministyczny(?) dialog. Pokazem swoich dzieł w Operze odniosła sukces, którego by nie było bez odnotowania w najpoważniejszym naszym piśmie jakim jest „POLITYKA”. Mam osobistą satysfakcje, że twórczości Falender poświęciliśmy prekursorsko numer SZTUKI w 1995 r. lokując trwale jej nazwisko w elicie polskich rzeźbiarek-rzeźbiarzy z Aliną Szapocznikow, Katarzyną Kozyrą.
Andrzej Skoczylas