Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (59) XXXI | Wydanie internetowe Rok (6) SZTUKA 2025
5 prawd Wojtka Siudmaka, które wywrócą Twoje myślenie o sztuce
Czy artysta to natchniony marzyciel, bujający w obłokach i czekający na spływającą z niebios wenę? Taki obraz, utrwalony przez romantyczne mity, często dominuje w powszechnej wyobraźni. Rozmowa z Wojtkiem Siudmakiem, mistrzem realizmu fantastycznego, burzy ten stereotyp z siłą rewolucji.
Siudmak świadomie pozycjonuje się jako spadkobierca tradycji renesansowej, rzucając wyzwanie współczesnemu modernizmowi. „W ogóle nie wpisuję się w tak zwany modernizm aktualny, dlatego że poziom jest bardzo inny od tego kunsztu, który panował właśnie w okresie renesansu” – stwierdza bezkompromisowo. W jego świecie artysta to polimata: mistrz rysunku, malarstwa i rzeźby, którego twórczość jest mariażem tytanicznej pracy, globalnej perspektywy i wytrzymałości godnej sportowca wyczynowego.
Jego filozofia, wykuta w artystycznej stolicy świata, Paryżu, jest odarta z sentymentów i brutalnie szczera. Zamiast opowieści o natchnieniu, słyszymy o dyscyplinie, nieustannym doskonaleniu warsztatu i konieczności myślenia w kategoriach światowych, a nie prowincjonalnych. Poniższy artykuł to zbiór pięciu spójnych lekcji, które tworzą kompletną wizję sztuki – wizję rzucającą nowe światło na to, czym jest i czym może być prawdziwe mistrzostwo w dzisiejszych czasach.
1. Dyplom to nie wszystko. Akademia może pozostawić cię „niedouczonym”.
Wydaje się, że dyplom prestiżowej uczelni artystycznej to bilet do świata sztuki. Siudmak bezlitośnie obala ten mit, a jego nieufność do akademickich etykiet sięga daleko w przeszłość. Wspomina, jak profesor w liceum plastycznym nazwał go „wybitnym talentem”, co natychmiast wzbudziło w nim sceptycyzm: „co to jest wybitny talent i skąd on mógł wiedzieć, prawda?”. To wczesne zderzenie z łatwością ferowania ocen przygotowało go na znacznie większy szok. Po ukończeniu polskiej akademii w latach 60. i wyjeździe do Paryża czuł się… niedouczony. Okazało się, że podczas gdy w Polsce odchodzono od klasycznego studium postaci, na Zachodzie ten fundament sztuki właśnie wracał do łask. Przyjazd do Francji stał się bolesną weryfikacją i koniecznością samodzielnego nadrabiania warsztatowych zaległości.
Siudmak podkreśla jednak, że nie wini za to swoich profesorów, widząc w nich raczej narzędzia szerszego trendu artystycznego, który zdominował epokę. Ta systemowa krytyka, a nie osobista uraza, wzmacnia jego argument: prawdziwy kunszt jest ponadczasowy i nie podlega chwilowym modom forsowanym przez instytucje. Jak sam mówi, w rysunku nie chodzi o powierzchowne podobieństwo, lecz o fundamentalną umiejętność obserwacji.
myśmy nie rysowali prawda rysunek to nie jest zrobić kogoś podobnego to nie o to chodzi w rysunku rzecz polega na tym żeby obserwować żeby się nauczyć obserwować prawda to jest najważniejszą rzeczą.
2. Prawdziwa sztuka jest światowa, nie prowincjonalna.
Odkrycie własnego „niedouczenia” było bezpośrednim katalizatorem do odrzucenia mentalności, którą Siudmak bez wahania określa jako prowincjonalną. Zdał sobie sprawę, że aby zaistnieć, musi mierzyć się ze światem, a nie z lokalną sceną, która często funkcjonowała we własnym, opóźnionym rytmie. Jako przykład podaje historię swojego kolegi, Ryszarda Winiarskiego, który stał się ikoną op-artu w Polsce w momencie, gdy ten nurt na świecie właściwie już się kończył.
Dla Siudmaka kluczem do artystycznego rozwoju było przyjęcie postawy „obywatela świata”. Nie przyjechał do Paryża, by „rozwalić Francję”, ale by znaleźć swoje miejsce w globalnym ekosystemie sztuki, gdzie liczyły się najnowsze trendy i najwyższy poziom rzemiosła. Ta świadomość, że prawdziwa miara talentu leży w konfrontacji z najlepszymi, a nie w cieple lokalnych układów, stała się fundamentem jego kariery i pozostaje lekcją o uniwersalnej aktualności.
ja uważam nigdy nie uważałem się za małego Polaczka który chce rozwalić Francję uważałem się że jestem obywatelem świata gdzie Francuzi mają coś do powiedzenia niemcy Amerykanie i ja muszę znaleźć sobie w tej stolicy sztuki w Paryżu swoje miejsce.
3. Twórczość to „ciężki sport”, a nie narkotyczny sen.
Rywalizacja na globalnej scenie wymaga jednak czegoś więcej niż talentu – wymaga żelaznej dyscypliny. Tu Siudmak rozprawia się z kolejnym mitem: wizją twórcy pracującego pod wpływem używek. Sztukę porównuje do „ciężkiego sportu” – codziennej, systematycznej pracy, często po 12 godzin na dobę, która wymaga ogromnej odporności fizycznej i psychicznej. To maraton, a nie euforyczny sprint podsycany zewnętrznymi stymulantami.
Przykłady Witkacego czy Philipa K. Dicka określa mianem „patologicznych” – godnych szacunku ze względu na cenę, jaką ci twórcy zapłacili, ale niebędących drogą do prawdziwej potęgi wyobraźni. Według niego ta siła pochodzi z wewnętrznego źródła, które Włosi nazywają „iskrą bożą”. Przywołuje anegdotę o Leonardzie da Vinci, który domagał się traktowania go jako kogoś więcej niż rzemieślnika, ponieważ jego praca zawierała „coś więcej”. Ta „iskra boża” to właśnie ten element geniuszu i głębokiej wyobraźni, który wynosi techniczny kunszt na poziom wielkiej sztuki – i nie da się go wywołać w sposób sztuczny.
4. Rysunek to EKG duszy artysty.
Podstawą tej sportowej dyscypliny jest mistrzowskie opanowanie fundamentów, a za najbardziej autentyczny z nich Siudmak uważa rysunek. Posługuje się przy tym niezwykłą metaforą, nazywając go „elektrokardiogramem”. To w bezpośrednim, niemal sejsmograficznym zapisie ruchu ręki widzi najczystszy dowód na tożsamość, emocje i „bicie serca” twórcy. W przeciwieństwie do malarstwa, gdzie nad obrazem mistrza mogli pracować jego uczniowie, rysunek jest pozbawiony naleciałości i możliwości ukrycia czegokolwiek.
To właśnie dlatego, jak zauważa Siudmak, na Zachodzie rysunki osiągają coraz wyższe ceny – świadomi kolekcjonerzy rozumieją, że obcują z kwintesencją osobowości artysty. Ta filozofia totalnej spójności przenika całą jego twórczość. Jak sam mówi: „mogę skończyć rano rzeźbę, a wieczorem już maluję, a w międzyczasie w obiad mogę rysować, to jest po prostu jedno i to samo dla mnie”. To serce renesansowego mistrza, bijące jednym rytmem we wszystkich formach sztuki.
5. Jeden obraz może „uśmiercić” całą tradycję.
Artysta, który osiągnął syntezę renesansowego kunsztu, sportowej dyscypliny i globalnej perspektywy, jest w stanie stworzyć dzieło tak potężne, że rewolucjonizuje całą dziedzinę. Siudmak doświadczył tego osobiście, gdy jego prace zamówiono jako plakaty na Festiwal Filmowy w Cannes. Nie były to zwykłe grafiki użytkowe; on przeniósł swoje surrealistyczne malarstwo wprost do medium plakatu. To nie były projekty, lecz „dzieła, które były świadkiem tego okresu”.
Ich pojawienie się na Lazurowym Wybrzeżu było przełomem. Jak odważnie stwierdza, natychmiast unieważniły dotychczasową estetykę francuskiego plakatu filmowego. Symboliczne klisze, takie jak krzesło reżysera czy taśma filmowa, nagle stały się śmieszne i przestarzałe. To dowód na to, jak jedno odważne dzieło, oparte na bezkompromisowej wizji i mistrzostwie, może zmienić reguły gry. Z goryczą dodaje, że dzisiejszy festiwal zatracił tę wielkość na rzecz mody i blichtru.
te moje plakaty jak gdyby uśmierciły całą tą historię francuskiego plakatu gdzie był rower jakiś jakieś krzesełko reżysera jakaś taśma filmowa jakieś takie rzeczy które nagle stały się śmieszne.
Lekcje płynące od Wojtka Siudmaka to potężny manifest na rzecz sztuki opartej na fundamentalnych wartościach: tytanicznej pracy, renesansowym kunszcie i myśleniu w skali globalnej. To wizja, w której artysta jest jednocześnie rzemieślnikiem, sportowcem i wizjonerem. Co najważniejsze, ta filozofia ma według niego bezpośrednie przełożenie na przyszłość. Jak tłumaczy, wielka francuska tradycja rzeźby z XIX wieku wyczerpała swój twórczy potencjał. „Francuzi już powiedzieli, co chcieli powiedzieć” – konstatuje.
Właśnie w tej historycznej próżni widzi szansę. Jego zdaniem teraz nadeszła „nasza kolej” – czas, aby nowa, europejska wizja rzeźby, zakorzeniona w polskiej wyobraźni, ale oparta na tych solidnych, uniwersalnych fundamentach, wniosła świeżą jakość do światowego dziedzictwa.
W dobie sztucznej inteligencji i natychmiastowej gratyfikacji, czy jest jeszcze miejsce na sztukę opartą na renesansowym kunszcie i dziesiątkach lat ciężkiej pracy? Refleksje Siudmaka zdają się odpowiadać: nigdy nie było na nią lepszego momentu.





