Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (55) XXVII | Wydanie internetowe Rok (1) SZTUKA 2020

film } Popioły i diamenty

Obrazy i słowa

Sara Nowicka  22.02.2021

Mam szczęście pracować w pięknym, modernistycznym gmachu, powstałym na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych zeszłego wieku. Przypomina trochę budynki z arcydzieł niemieckiego ekspresjonizmu – futurystyczne i monumentalne, które onieśmielają i fascynują jednocześnie. Potencjał jego geometrycznych przestrzeni i marmurowych wnętrz został wykorzystany w filmie „Ja teraz kłamię” (2019, reż. P. Borowski), w którym architektura Katowic zmienia się w scenerię fantastycznego miasta przyszłości.

Akcja produkcji Pawła Borowskiego nie jest określona w czasie. Nagradzane budynki stolicy Śląska, m.in. siedziba NOSPR, Muzeum Śląskie i Międzynarodowe Centrum Kongresowe, wydają się wprost stworzone do futurystycznej opowieści. Nowatorskie bryły i ich równie innowacyjne pomieszczenia powstały według projektów łączących modernistyczną tradycję regionu z nowoczesnością. W „Ja teraz kłamię” elementy retro (kostiumy i meble, wzorowane na tych z czasów PRL-u) doskonale prezentują się na tle drewna, stali, betonu i szkła – głównych materiałów, z których powstały finezyjne architektoniczne konstrukcje. Myślę, że nie znający Katowic odbiorca filmu z łatwością mógłby uwierzyć, że scenografia została zaprojektowana specjalnie na potrzeby filmu albo że użyto lokacji z dalece bardziej progresywnych pod względem budownictwa miejsc, np. Japonii. Architektura wspomnianych budynków jest samograjem, jednak na pewno wizja całości nie byłaby tak przekonująca i oszałamiająca, gdyby nie praca scenografki Darii Dwornik, dekoratorki wnętrz Izabeli Cieszko i kostiumografki, Anny Imieli-Szcześniak. Autorki oprócz znakomitego gustu i niezwykłej wyobraźni plastycznej wyróżnia znawstwo trendów i stylów minionych dekad oraz umiejętne łączenie ich w spójne i atrakcyjne przedstawienie snu o jutrze. Zresztą to nie jedyny przykład estetycznie wysmakowanego s-f w polskim kinie ostatnich lat. „Erotika 2022” (2020, reż. K. Adamik, O. Chajdas, A. Jadowska, A. Kazejak, J. Szelc) to efekt rewelacyjnej pracy pięciorga scenografów i trzech kostiumografek. Nieistniejące przez lata na naszym gruncie kino fantastyczne doczekało się w końcu odpowiednich budżetów i utalentowanych realizatorów. Jednak nie warto jeszcze otwierać szampana. Zarówno „Ja teraz kłamię”, jak i „Erotikę 2022” trudno nazwać dobrymi filmami. Wina tkwi nie w obrazach, tylko w słowach – w scenariuszu i dialogach.

Wydaje mi się, że podstawowym problemem polskich filmowców, którzy biorą się za kino gatunkowe, jest strach przed prostotą i zastosowaniem się do jego zasad. W Polsce gatunek filmowy przez dekady był postrzegany jako gorszy twór niż kino autorskie, pozbawione intelektualnego zaplecza i artyzmu produkcje dla mas. Kłam takiemu myśleniu zarzucali nieliczni: Piotr Szulkin, twórca autorskich realizacji s-f, czy Andrzej Żuławski filmem „Na srebrnym globie”, adaptacją powieści Jerzego Żuławskiego. Drugi przypadek jest szczególnie ciekawy – prace nad fantastycznym obrazem w 1977 roku przerwały władze PRL, a reżyser dokończył go dopiero 11 lat później, u schyłku ustroju, nagrywając narrację z offu streszczającą brakujące fragmenty. Mimo tych trudności, filmy obu twórców wciąż ogląda się bardzo dobrze. Zasługa w tym nie tylko elementów inscenizacyjnych, aktorstwa, dialogów i dobrze opowiedzianych, wielowymiarowych historii, lecz także szacunku dla widza i gatunku. Szulkin i Żuławski mieli świadomość, że widz zasługuje na wprowadzenie do przedstawionego świata, należy mu wyjaśnić, jakie zasady w nim panują. Natomiast w „Ja teraz kłamię” i „Erotice 2022” (choć, muszę przyznać, zarzut nie dotyczy wszystkich segmentów) autorzy wrzucają odbiorcę w nieprzejrzystą rzeczywistość, co może z początku pociągać, jednak po pewnym czasie budzi znużenie i skutkuje brakiem emocjonalnego zaangażowania. To szerszy problem – mam wrażenie, że (nie tylko w Polsce) wielu początkującym twórcom wydaje się, że tajemnica, brak logiki i linearnej narracji, uczynią z nich kolejnych Lynchów. Zapominają przy tym, że autor „Zagubionej autostrady” (1997) tworzył swoje najlepsze filmy na podstawie prostej struktury (wzorowanej na kinie noir czy klasycznych thrillerach), a dopiero później burzył chronologię lub dodawał elementy oniryczne.

Problem scenariuszy w polskim kinie jest podejmowany przez polskich krytyków i badaczy od czasów transformacji ustrojowej. Nad powodami, dla których scenariusz nie jest mocną stroną polskiego kina, zastanawiał się np. Marek Hendrykowski w artykule „Scenariusz filmowy i jego odmiany. Studium przedmiotu” (2012). Filmoznawca zwraca uwagę na istotną obecność wielkich pisarzy i dramaturgów przy tworzeniu dzieł światowej kinematografii. Choć przy scenariuszu „Erotiki 2022” pracowały cenione pisarki, m.in. Olga Tokarczuk, Joanna Bator czy Gaja Grzegorzewska, jednak nie sposób się oprzeć wrażeniu, że coś, co brzmiało dobrze na papierze, nie zostało odpowiednio przełożone na język filmu. Mimo wszystko z optymizmem patrzę na kolejne próby tworzenia kina s-f w Polsce oraz na dalsze współprace pisarzy i filmowców. Początki zawsze są trudne, ale najważniejsze jest to, że w końcu udało się pokonać stojące wiele lat bariery: budżetu, sprawnej realizacji i niechęci do filmowych gatunków.

Sara Nowicka

urodzona w dwudziestą ósmą rocznicę powstania grupy OuLiPo w Świętochłowicach. Absolwentka filmoznawstwa i wiedzy o mediach na Uniwersytecie Śląskim. Współzałożycielka Final Girls – magazynu o kinie i autorka bloga Kino w zwolnionym tempie.

Publikowała m.in. w: artPapierze, Kinomisji, Magivandze, Niewinnych Czarodziejach, Masce oraz e.CzasieKultury. Jedna z autorek w zbiorowym tomie 1000 filmów, które tworzą historię kina pod red. naukową dr hab. Piotra Kletowskiego. W wolnych chwilach joginka i flâneuse, która zaskakująco dobrze znosi zamknięcie w czterech ścianach.