Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (58) XXX | Wydanie internetowe Rok (5) SZTUKA 2024

Kronika stawania się – Sándor Molnár i “Festőjóga”

27 kwi, 2023Aktualności, Wystawy

Wystawa “Festőjóga” (Joga malarza) w budapesztańskim Műcsarnok była przede wszystkim intymnym spotkaniem z artystą. Sándor Molnár przez własną sztukę wystawia samego siebie innym na poznanie – bo czy można dać się komuś poznać w bardziej ufający, intymny, odważny, bezpośredni, szczery, a niekiedy bolesny sposób, niż przez swoją własną twórczość – a szczególnie twórczość będącą wiwisekcją własnej egzystencji?

Śniadanie (1962, seria “Ziemia”)

Portret B. T. (1986, seria “Woda”)

 

Ziemia. Woda. Ogień. Kryształ. Pustka. Każdy z kolejnych elementów wytycza oddzielny okres w życiu Sándora Molnára – budapesztańskiego artysty, założyciela Koła Zugló, jednej z najważniejszych węgierskich grup artystycznych XX wieku. Wystawa została zaprojektowana tak, aby przeprowadzić widza przez kolejne etapy życia, filozofii i twórczości malarza – początkowe, jeszcze mimetyczne i niezbyt niepokojące obrazy z cyklu “Ziemia” ustępują miejsca coraz większej abstrakcji (”Woda”, “Ogień”), następnie coraz prostszej formie (”Kryształ”), aby na końcu wprowadzić widza w świat świetlistych płócien – twórczej, odartej z wszystkiego, co ziemskie, znajome i nietrwałe, “Pustki”.

Przechodząc przez drzwi wystawy wstępujemy w osobny, kompletny, zamykający się w ścianach muzeum świat. Wchodzimy na ścieżkę poszukiwania, dorastania i krystalizowania samego siebie – ścieżkę, którą możemy nie tylko obserwować, ale i wobec własnego życia ją przeżywać. Ten układ, będący zapisem przemian i prowadzący do wyraźnego momentu kulminacyjnego jest szczególnie symboliczny i istotny biorąc pod uwagę okoliczności powstania wystawy – sam artysta, osobiście zaangażowany w jej projektowanie oraz w tworzenie towarzyszącej jej narracji zmarł krótko przed jej otwarciem.

Obrazy z ostatnich lat jego życia stają się coraz bardziej oszczędne w formie – najwcześniejsze obrazy z serii “Pustka” noszą na sobie jeszcze wspomnienie kalejdoskopowych form obecnych w “Krysztale”, z czasem jednak zupełnie je zatracają i kroczą w stronę czystego światła, pierwiastka, źródła – końca, który być może jest tak naprawdę początkiem. Porównując “Pustkę” z monochromatycznymi płótnami Krisztiana Freya uderzające jest, jak różne w odbiorze są to dzieła, pomimo pewnego podobieństwa formy. Białe płótna Freya są wynikiem chęci ochrony, ukrycia przed światem tego, co zbyt intymne, bolesne i wrażliwe, ale wciąż zakorzenione w świecie i materialne – zestawiona z nią molnárowska pustka wydaje się być niemal jej przeciwieństwem, ilustracją odrzucenia wszystkiego, co osobiste, namacalne i emocjonalne, a skupienia się na tym, co wieczne i nieprzemijające. Są wynikiem pracy całego życia nad całym życiem.

Portret Béli Hamvasa (1969, seria “Ziemia”)

 

Béla Hamvas (wraz z rodzicami) w budapesztańskiej dzielnicy Újlipótváros, koniec lat 20. XX wieku

 

Jednym z wczesnych, mimetycznych obrazów Molnára jest powstały w 1969 roku portret Béli Hamvasa – węgierskiego eseisty, filozofa i pisarza. Hamvas był postacią, która wywarła znaczący wpływ na życie intelektualne i kulturalne Węgier XX. wieku. Po wojnie (podobnie jak bodaj najbardziej znany współczesny węgierski autor – Sándor Márai) został objęty zakazem publikacji i pracy intelektualnej. W przeciwieństwie do Márai nie zdecydował się jednak na emigrację – do końca życia pozostał na Węgrzech, gdzie chwytał się rozmaitych, prostych zajęć. Przez pewien czas hodował i sprzedawał warzywa w podbudapesztańskim Szentendre, a następnie pracował fizycznie w elektrowniach czy na budowach w Tiszapalkonya, Inota i Bokod. Przez cały ten czas pisał, tłumaczył i tworzył – a sposób, w jaki był zmuszony żyć, związana z nim samotność i przymusowa indywidualność sprawiły, że “zaistniał i zindywidualizował się bardziej, niż planował”. Jego idee i poglądy nie znajdywały zrozumienia w tym czasie, w tym miejscu na mapie Europy – a moment, w którym zdał sobie sprawę ze swojej pozycji w społeczeństwie, był chwilą, która – choć druzgocąca – otworzyła mu oczy na to, co staje się możliwe po odejściu od agonu, czyli wszystkiego, co składa się na życie publiczne:

(…) zmuszony w ten sposób pozostać samym sobą, stawałem się sobą coraz bardziej, pewnie bardziej, niż początkowo zamierzałem, sobą, na ile to było możliwe. Zindywidualizowałem się w niezwykłym stopniu. Środowisko umysłowe skazało mnie na całkowitą samotność i opuszczenie, a ja, uwolniony i pozbawiony wszelkich wspólnotowych więzi, mogłem mówić tylko to, co rzeczywiście i naprawdę chciałem powiedzieć. (…) Znalazłem ciekawsze tematy do rozmyślań, cenniejsze do przeżycia, wartościowsze do zapisania. Moja ambicja wzrosła. Pogardzałem możliwością zwycięstwa osiąganego w wyścigach. I tak dojrzałem do stanu znakomitej bezimienności. (…) Istnieje różnica pomiędzy tym, czy walczę o sukces na agonie, przed publicznością, czy jestem znakomity w intymnej nieskończoności. Religia nazywa to: przed Bogiem. I najlepiej używać tego pojęcia, ponieważ ono najwierniej oddaje sytuację. Istoty żywe – kwiaty, drzewa, gwiazdy, ptaki – znają jedynie sławę przed Bogiem, i tylko człowiek zadowala się czymś mniejszym, przemijającą sławą przed ludzkością. Jakby ona była czymś większym niż nieśmiertelność w Bogu.
(Béla Hamvas, “Złote dni” – fragment z “Księgi gaju laurowego”, s. 36 – wyd. Próby, Warszawa 2022, tłum. Teresa Worowska)

W ostatnich latach życia Hamvasa zgromadziła się wokół niego grupa młodych artystów, zafascynowanych twórczością zupełnie ukrytego przed światem myśliciela o poglądach tak bardzo odstających od nurtów obecnych wtedy na Węgrzech. Jednym z nich był właśnie Sándor Molnár. Porównując hamvasowską “znakomitą bezimienność” z procesem stawania się Molnára, w którym coraz bardziej odchodzi on od tego, co materialne, społeczne i codzienne w stronę tego, co nieprzemijające, “pozaświatowe” i nieuchwytne można domyślać się, jaki wpływ na jego życie – a przez to na jego twórczość – miała “radykalna indywidualność” jego mentora. Zarówno w tekstach Hamvasa, jak i w malarstwie Molnára zauważyć można silną inspirację filozofią wschodu – najpóźniejsze obrazy z serii “Pustka” nawiązują do Siunjaty, buddyjskiego ujęcia niesubstancjalności.

Tumo nr. 21 (1993, seria “Ogień”)

 

Siunjata nr 153 – Emitowanie (2009, seria “Pustka”)

 

Ottó Mezei, węgierski historyk sztuki, nazwał twórczość Molnára “sztuką totalną”, w której żyje “nic i wszystko”. Poczucie całości, kompletności i pełni rzeczywiście “pozostaje na języku” po odwiedzeniu wystawy – nie tylko dlatego, że jesteśmy w stanie linearnie śledzić przemiany w twórczości artysty, ale również dlatego, że poznając jego kolejne dzieła doświadczamy bogactwa środków, jakich używał w swoim malarstwie. Obrazy pierwszych czterech serii (”Ziemia” – “Kryształ”) pełne są niesfornych, nieoswojonych, czy wręcz dzikich kształtów wychodzących poza ramy obrazów, mroźnych, szklanych kryształy o ostrych krawędziach, musujących fermentów farby, pikowanych powierzchni, rzek skłębionych materiałów, połaci kolorowych pól, czy trawionych ogniem elementów rzeczywistości. Seria piąta – ostatnia – choć kulminacyjna, jest jednocześnie wyciszająca. Z każdym następnym krokiem artysta porzuca coś, zostawia coś w tyle, dążąc ostatecznie do skupienia się na tym, co być może jako jedyne jest warte uwagi.

Wystawa “Festőjóga” ma wyraźny początek – ale zdaje się nie mieć końca. Tą jednostronną “nieskończoność” można jednak odbierać jako zaproszenie do wytyczenia swojej własnej drogi do Prawdy – esencji, istoty, niezmiennego pierwiastka – oraz odważnego, cierpliwego i wytrwałego nią podążania.

Źródła:
1. Béla Hamvas, “Księga gaju laurowego” – wyd. Próby, Warszawa 2022, tłum. Teresa Worowska
(ISBN 978-830960881-7-8)
2. Katalog z wystawy “Festőjóga – Painter’s yoga” – Műcsarnok Budapest, Műcsarnok Nonprofit Kft., Budapest 2022 (ISBN 978-615-5695-50-6)
3. Zdjęcia: festojoga.hu

 

Ilona Kędracka

Piszę o węgierskiej literaturze, sztuce, muzyce, filmie i poezji, fotografuję codzienne Węgry, a wszystko to zamieszczam na blogu magyart.pl

Polecamy

Relacja z otwarcia MSN-u i kilka osobistych refleksji

“To nie karnawał ale tańczyć chce i będę tańczył z nią” – ten krótki cytat z Republiki dość trafnie określa mój nastrój po spędzeniu kilku ostatnich dni w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Von Klinkoff

Nickita Tsoy

Rozmowa z malarzem