Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (55) XXVII | Wydanie internetowe Rok (1)
1.2.2020
Rozmowa z Andrzejem Skoczylasem
KRZYSZTOF STANISŁAWSKI: – Jak mógłbyś scharakteryzować poszczególne dekady funkcjonowania pisma? Interesują mnie redaktorzy, kierunki promocji zjawisk w sztuce i artyści, wpływy polityki.
ANDRZEJ SKOCZYLAS: – Środowisko plastyczne, użyję tu dość pokracznej ale historycznej formuły, „od zawsze” żądało pisma plastycznego. (Patrz: Przegląd Artystyczny 45`, który tu pokazuję jak wyglądał). Pierwszą rzeczą dla środowiska było – tu gruzy, odbudowa, Wyzwolenie czy Zniewolenie a ci żądają pisma, bardziej niż chleba – by pisać o nich , oczywiście dobrze… Redaktorzy? Najlepiej artyści, bo tylko oni się najlepiej znają na sztuce – Cybis, Teisseyre, Geppert – kapiści, koloryści, z czasem wypychani z „rządu dusz” w środowisku, na rzecz mądrzejszych, zręczniejszych – Mieczysława Porębskiego, Aleksandra Wojciechowskiego i innych jak Krajewscy. Jedyny czas polityzacji sztuki, zaprzęgnięcia jej służbę triumfującej idei Systemu, to okres socrealizmu, 48–56`. Z jakimi skutkami dla samej sztuki? Wcale nie jednoznacznie negatywnymi, moim zdaniem. Mogę to udowodnić, po to m. in. istnieje SZTUKA. Pismo, pisma artystyczne mogły być narzędziami kreowania, wprowadzania w życie polityki kulturalnej państwa pod warunkiem, że ktoś umiałby i musiałby ją wytyczyć. A od Października 56` takiego kogoś czy czegoś w obszarze sztuk plastycznych nie ma, nie było, nie widzę, choć muszę powiedzieć, że na horyzoncie coś się majaczy.
Który z okresów SZTUKI uważasz za najbardziej wartościowy?
Nie wytypuję. Uważam, że każdy jest wartościowy gdy może ukazywać się pismo.
Jak to było z „odwieszeniem” SZTUKI w 1983, jaki były kulisy i serwituty?
Zawiesił stan wojenny. Odwiesił dyrektor – redaktor naczelny KAWu Dobrosław Kobielski, proponując mi funkcję naczelnego, po zaakceptowaniu przeze mnie, bez zastrzeżeń, porządku konstytucyjnego Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Nie zgłosiłem zastrzeżeń.
Zaznaczę dla porządku, że zasilałem wówczas szeregi bezpartyjnych. Serwituty? Możność robienia NIEKOMERCYJNEGO pisma poświęconego sztuce współczesnej.
No i jak było z pozorowanym upadkiem KAWu w 1989 i zamknięciem pisma?
Nie było pozorowanego upadku KAWu, była polityczna decyzja likwidacji koncernu Prasa Książka Ruch, w tym będącej jego składową, Krajowej Agencji Wydawniczej. Z dniem takim a takim przestano płacić nam pensje. Koniec. Róbcie co chcecie. i zaczęliśmy robić SZTUKĘ.
Jak się robiło pismo niegdyś niemal bezkonkurencyjne i bezwarunkowo wspierane w sytuacji braku jakiegokolwiek, albo dalece niewystarczającego wsparcia ze strony mecenasa państwowego? Czyli brak kasy, ale wciąż poczucie misji?
Rozwiejmy pewne mity i wyobrażenia – pismo wspierane przez państwo, decydenta politycznego, ma określone. sprecyzowane cele. Nic podobnego! Być może dlatego nie ma sformułowanych celów, że jest to tak trudne do zrobienia, ze niewykonalne. Pozostają więc cele (?) małe, bieżące, pragmatyczne, wynikające z mód, układów, koterii, interesów grupowych, środowiskowych itd i wszystkie one mogą się ukazywać na łamach i to jest w pewnym sensie naturalne. To jest sens istnienia pisma do czytania. Myślę, że poczucie misji, bardzo piękne, to jest w ogóle tylko ozdobnik.
Czy dzisiaj w ogóle potrzebujemy pism o sztuce? Czy mają rację bytu? Po co komu krytyka i interpretacje sztuki, skoro najważniejsze wydają się notowania galeryjne, targowe i aukcyjne, spisy wystaw, a to najlepiej oddają internetowe portale artystyczne?
Jeśli są potrzebne to się ukazują, jeśli mają racje bytu to są na rynku. Notowania galeryjne są i będą, bo należą do natury człowieka jak konieczność pracy i odpoczynku, natomiast krytyka artystyczna wymiana myśli o powstających dziełach sztuki nie jest „biologiczną” koniecznością człowieka. Może być, może nie być. Dobrze żeby była.
Czy dziś ma sens wydawanie SZTUKI?
Jeśli się nie ukaże kolejny numer to oczywiście żadnego sensu nie ma.
Które z wychodzących dziś pism o sztuce cenisz?
DWUTYGODNIK, ale zdaje się przestał już wychodzić. SZUM, odwołujący się do firmy ASP w Warszawie a więc specyficzny periodyk
z potężnym instytucjonalnym wsparciem finansowym, no i ASPIRACJE, kwartalnik wydawany przez naszego przyjaciela Jana Stanisława Wojciechowskiego, znów ASP , korzystający z nie-przebranych zasobów intelektualnych tej zasłużonej a postępowej uczelni.
Wydanie specjalne SZTUKI zawiera skrótową Listę artystów, zarówno polskich, jak i zagranicznych. To lista stworzona przez Ciebie. Jakie były założenia i przyjęte kryteria?
Nie, nieprawda!. Lista została nam dana! Przez kogo czy przez co – a domyślajcie się. Te nazwiska „każdemu coś mówią” i to musi wystarczyć za rodowód. One są nie do odparcia dlatego, że przebiły się, że są! Może mi się na przykład roić, że bez pojawienia się przed stu laty Fontanny Duchampa nie byłoby Obozu koncentracyjnego z klocków Lego Libery i w SZTUCE chciałem dać ślad ich dzieł. I poinformować o tym innych, tych, którzy o tym nie wiedzą. Tylko o to mi chodziło. Ale nie upieram się, że mam rację. Jak i przy tym, choć tak uważam, że wszystkie dzieła sztuki wnoszące coś istotnego do rozwoju cywilizacyjnego ludzkości, od Oświecenia, wzięły się z lewicowych umotywowań (nigdy nie z prawicowych!) ich twórców. Tak, pierwiastki nowatorstwa wszystkich awangard en blok, niezgody na wstecznictwo i ciemnotę, gloryfikacje postępu, rewolucyjność, zmagania o wyzwolenie społeczne, przynosiły skutki w postaci wielkich dokonań twórczych. Stąd tu Picasso – symbol.
Całe życie tworzysz sztukę i redagujesz SZTUKĘ. Zdajesz sobie sprawę, że w niektórych przypadkach było to nieuniknione, że o wpisanie na Listę zdecydowały względy osobiste, a nie jedynie obiektywne… Czy tak się stało, a jeśli tak, to w czyim przypadku?
No pewnie, ale tak w życiu bywa… Zgaduj. I jeszcze o dowodzik proszę, jeśli jest.
Z reguły, zwłaszcza w przypadku polskich twórców, nie bierzesz pod uwagę względów merkantylnych, tzn. notowań aukcyjnych i średnich cen galeryjnych ich prac. Czy ten czynnik nie jest dla Ciebie istotny?
Tu jestem w kropce, nie ja jeden. Wylicytowany przy mnie Fangor za 4 miliony 400 tys. zł. czy szykowna Abakanowicz za 12 milionów, poruszają. Fakt. Ale… niech będzie, że jestem wariatem – o tym się z czasem zapomina jako o czymś mniej istotnym, a o dziele, jeśli jest dziełem, nie. Soutine jest tańszy od Cezanne’a o milion euro, lub na odwrót? Czy to o czymś innym świadczy, niż o igraszkach spekulantów, śmiesznych przecież w gruncie rzeczy, bo zawsze obok, nie oddających rzeczywistych wartości.
Średnia wieku artystów z Listy jest bardzo wysoka. Czy nie widzisz możliwości osiągania sukcesów na wysokim poziomie przez młodych?
Ależ Sasnal był młody i jest młody, jeszcze jak! Poza skalą… i on to przecież sam osiągnął.
W latach 80. powstała galeria polskich artystów na okładkach SZTUKI. To też była taka Lista. Czy dziś dokonałbyś jakichś korekt?
Tak, moi „przyjaciele” mówili i pisali, to są fakty, że próbowałem zbudować w latach 80` oczywiście dla niecnych celów, kanon polskiej sztuki. No i co, zbłądziłem? Okładka naszego aktualnego numeru jest tylko korektą, tyle że nie tylko moją. Nie mam ambicji, żeby była tylko moja.
Idąc dalej, gdyby miały powstawać okładkowe Listy, jak w latach 80., to kogo byś widział na 3-4 okładkach przyszłych edycji „Sztuki”?
Libera, ale on już faktycznie był. Gdyby dalej „uświęcać’ okładkami? Może Rajkowska? Może Wodiczko? Może Jurry Zieliński? Może…
Dziś wszystko wygląda inaczej niż w latach 70., 80., 90. i 2000 w zakresie tworzenia i wydawania pism o sztuce? Czy może są jakieś cechy niezmienne? Jakiej rady udzieliłbyś, jako nestor, jakiemuś młodszemu redaktorowi, który chciałby wydawać pismo takie jak SZTUKA?
Odpowiem anonimową sentencją, która przeszła próbę czasu: Udzielanie rad młodszym jest impertynencją. Pismo artystyczne powinno służyć sztuce, a nie tym, którzy je robią, co wytwarza stan permanentnego rozstrzygania nierozstrzygalnych sprzeczności, dlatego sukces w tej dziedzinie jest czymś niespotykanym, ale wciąż teoretycznie możliwym.
Warszawa, październik 2019
Edward Dwurnik Portrety SZTUKI
Warszawa Kordegarda, listopad 1988