Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (59) XXXI | Wydanie internetowe Rok (6) SZTUKA 2025

Samolot i starożytni Egipcjanie [Na punkty]

13 wrz, 2025Wojciech Albiński

Dziennik umiarkowanie wewnętrzny pisany na bieżąco, acz publikowany z niewielkim opóźnieniem (już trzy kwartały do teraz). Dla integracji i przykładu przedstawiany poza mediami społecznościowymi.

1. Każdy człowiek ma ulubione okno.

2. Moje grzechy: brak uwagi. Tylko tyle, ale ten brak uwagi sprawia, że nie chcę choć na moment się zatrzymać, lub w ogóle nie ruszam. Co skutkuje jednym – nieobecnością.

3. Pytania do terapeuty:
– jak i po co żyć z nieustannym poczuciem straty, że gdzie indziej jest lepiej.
– jak żyć z poczuciem, że pewne rzeczy trzeba robić, że wypada.
– jak chodzić na terapię, kiedy spijamy sobie już od dawna z dziubków, że ja jestem ok.

4. R. jej szkoła w chmurze. Właśnie doszedłem do tego, że czuję też zawiść wobec niej, bo umiała tak zrobić (duże decyzje), żeby głupio nie robić – co czasem oznacza w ogóle nic nie robić.

5. U. i jej perypetie przedszkolne od miesiąca. Bicie dzieci, wstyd i zakrywanie twarzy rękoma, gdy chcemy później z nią rozmawiać. Jakby już sama była zła na to przedszkole. Pułapkę, rodziców, którzy nie wiedzą, czy już jest gotowa na edukację szkolną.

6. W metrze wychylam się ku osobom popychającym, aby uderzyć o nie własną siłą.

7. Jest styczeń, jest już widniej. Jak ptaki orientujące się na pole magnetyczne ziemi, wyjście z domu po świętach już przynosi odrobinę zmian na niby stałym sklepieniu tego nudnego ziemskiego kościoła.

8. Sen. Zmienił się mój stosunek do snów, coś musi być ze zmęczeniem, coś musi być z rytmami snów, a te są prorocze, wyjaśniające. Błyskają jak fajerwerki w Sylwestra.

9. Burmistrz mówi, że założył partię czarnych, zaprasza mnie do niej, idę jak na ścięcie. Rozumiem, że to niechęć do burmistrza., ale i trudność w wykręceniu się z tego projektu. Potem, po spotkaniu, śni mi się, że zabiłem człowieka i muszę ukryć ciało. To jest o odmowie. I jeszcze wiele rzeczy, wiele snów. O tym, jak na podwórze w Jeleniowie przyjechał wóz z nawozem i nie ma gdzie tych worków zrzucić, wszystko zagracone – to o rozwoju. Każdy sen, karta, interpretacja.

10. Kilka kolorowych sukienek wystających spod zimowych płaszczy i kurtek.

11. Zderzenie fantazji z ułożonego, świątecznego domu z jakimikolwiek ostrzejszymi wymaganiami życia. Przepaść, zaskoczenie, porażka.

12. Pragnienie, aby znalazł się człowiek, który otoczy Cię opieką, który wszystkie Twoje sprawy weźmie po Twojej stronie, mentor, coach, ojciec, a potem się okazuje, że to możesz być Ty.

13. Medytacja po południu w domu, chce się mniej jeść, czekam kiedy przyjdzie otumaniające zmęczenie. A jeśli nie przyjdzie?

14. We śnie starsze małżeństwo daje nam dom. To nasi rodzice, którzy w końcu nas opuszczają. Najpierw tam, we snach, potem w końcu na jawie; tak, jak powinno być, kiedy już przygotowani możemy to wytrzymać i godnie przyjąć ich odejście, kiedy tego potrzebują. To podanie ręki, do przeprowadzenia na drugą stronę, bo znów stali się dziećmi (wtedy każdy jest dzieckiem).

15. Pierwszy ze snów. Stara stodoła, lepsza część z niej jest wygospodarowana na mieszkanie. To w niej śpimy całą rodziną, póki dzieci nie rozniosą jej rankiem i będziemy musieli wyjść. Wchodzimy do kampera przed stodołą, który nagle nie ma niczego poza burtami, dachu, szyb. Na środku stoi stół przy którym już na nas, na mnie i na E., czekają dzieci. W tle, u celu podróży majaczy wielka góra, jakby wieża babel z bloków mieszkalnych. To śmierć.

16. Drugi sen o tym samym. Wiejskie małżeństwo przyjmuje nas, bo nie mamy się gdzie podziać, bo coś się dzieje z naszym domem. Pokoje są miłe, a do pokoju U. nie można się dostać, a gdy już się dostajemy, to widzimy ją wdzięczącą się do lustra w szczególny sposób.

17. Kłamię i boli mnie głowa. Czasem, aby mnie nie bolała głowa, mówię prawdę, tylko po to.

18. John Williams, Sixto Rodrigues, Kafka. Każdy z tych twórców mówi jedno: mnie nie zakopią, już nie żyję. Przez to właśnie zaczynają budować im grobowce, do których ci wciąż nie chcą zajrzeć.

19. Non violence communication – język gotowy na uczucia – klasyka komunikacji wielkich miast. Mówić w tym języku mogą tylko osoby o wielkomiejskich imionach z klasy średniej: Patryk, Błażej, Zofia.

20. Tak, nienawidzę. Tak, prywatna szkoła dla córki.

21. Na zebraniu potencjalnych rodziców znane mi twarze, jakbyśmy się już widzieli wcześniej. Z początku kilka, potem rozpoznaje się we wszystkich. Chodziliśmy już razem do tej szkoły.

22. W braku różnic jest też zawiść. Wszyscy czujemy to samo.

23. Trump jest dogadany z mediami społecznościowymi. Są takie profile, których się nie da odfollowować. To będzie nowe radio, które sto lat temu wypchnęło Hitlera do władzy.

24. Nie robiłem tych notatek niemal dwa miesiące. Teraz to trudne, jak wejśćie do zimnej wody w basenie.

25. Każda rzecz teraz będzie wydawała się niewarta czasu, wzniosła, głupia i nie na miejscu. Miejsce życia jest w tym, aby niczego nie rozumieć.

26. W psychoanalizie – centralna fantazja masturbacyjna, a tu: jakie uczucie towarzyszy ci, gdy robisz rzecz trudną?

27. Freuda myśl o niemożliwości wyobrażenia sobie śmierci – “w podświadomości nigdy nie umieramy”. A zatem, gdy oddajemy życie w ręcej nieświadomości, nie chcemy się budzić, okazałoby się, że trud może wiązać się z ryzykiem porażki, a porażka z ryzykiem śmierci.

28. Ale ja wrócę do tych notatek.

 

29. Spacer z psami po Warszawie. U. cieszy się ze psy będa jeździć metrem, bo będą się denerwować. Już denerwuję się razem z nimi. Ale pozwalam na tę wycieczkę i cieszę się swoim okrucieństwem. Tak jakbym, jak pan, gbur, ojciec, potwierdzał, że syn musi bić parobka i dobrze robi.

30. Kto cieszy się z mojego małostkowego okrucieństwa?

31. Zacznij od tego, co widzisz. To, co widzisz już mówi o tym, co czujesz. Jeśli w ten sposób napiszesz jak się czujesz, poczują to inni.

32. No i ten ból głowy – z oddalenia.

33. Błaganie, żeby jeszcze się wydarzyło życie.

34. Choroba weekendowa. Skracać rozmemłanie do kilku godzin, do sobotniego obiadu, nie dalej. 

35. Nowy barman od nowego roku w ulubionej kawiarni. Jeszcze nie zna rozkładu mebli, jeszcze ma niewprawne ruchy, jeszcze widzi się, jak się porusza. 

36. Ciężka praca wracających do Polski ptaków. Lubię patrzeć na ich potrzebny wysiłek. 

37. “On ma raka” – pyta U. o łysego człowieka w metrze. 

38. Zniechęcenie. 

39. Moje zadanie. Ilekroć idę w tłumie ludzi, nie słuchać muzyki, nie słuchać myśli, słuchać cudzych nóg. Ich miarowego szurania, tupotu w ogólnej ciszy. Słuchać, gdzie idą. 

40. Kasztanowa teczka, kasztanowe włosy niedawno farbowane, bez cienia odrostów i tylko czarne buty, bez kompletu, jakby zapomniane, jakby całość była blisko, ale wciąż nie w zasięgu ręki. 

41. Tancerze mecenasa Kraykowskiego. Opowiadanie Gombrowicza. Jest tu kilku gagatków na fejsie, których posty najchętniej bym powtarzał na zasadzie kopiuj – wklej, by te mądrości ujawniły swoje inne oblicze. Ale jeszcze mi życie miłe. jeszcze muszę to znosić. 

42. Trump – jego podpis, udawana szwabicha, groteskowość dykt i tektur składających się na obraz prezydenta świata.  

43. Większy esej o tej sprawie. Trump składający się z makiet  i tektur przecież musi być dla jakiejś części globalnego społeczeństwa wiarygodny. Dla kogo? Z jakiej perspektywy optyka patrzenia robi z niego wiarygodnego, może nawet właściwego człowieka, a nie zestaw plansz, ruchomą dekorację, homunkulusa, nie wiem. 

44. Wyciągnąć Klemperera, mam tego trzy całe tomy. To jak otworzyć facebook dzisiaj. 

45. Żeby mieć wrażenie, że to co robię jest ciekawe, nadto przekazać je innym, muszę czuć, że towarzyszy mi magia, ze jestem obsypany złotym pyłem, a nie go strzepywać. 

46. Córka sprzedawana do szkoły Montessori, tłumaczenie sobie podstawowych spraw. Szkoła robi na mnie ogromne wrażenie, być może pierwszy raz zobaczyłem zisczoną definicję tego słowa. Scholare. 

47. To, że jestem ojcem, który sprzedaje dziecko do szkoły, jak inni ojcowie, łysiejący, to o tym, że znowu sam wchodzę w mundurek, może nie szkolny, ale łysiejących plackowato mężczyzn, którzy mają problem z testosteronem. Za dużo, za mało, ten wiek, kiedy znowu zaczyna się szkolna standaryzacja, znowu uczymy się przystępowania do egzaminu, nie wypowiadam nawet jego nazwy. 

48. Lecimy do Kairu na dwa tygodnie. Dość komfortowo, z Okęcia, Lufthansą. Wszystko to już nie zadziwia, jest mi przynależne i moje, nawet jeśli niemieckie i kiedyś podziwiane. 

49. Poranna medytacja. Kair do którego jedziemy wydaje mi się nieoczywisty, trudny, zbyt wielki, tak samo ostatnio wyglądało moje życie, spotyka się to wszystko w tym siedzeniu i czuciu ciala, które dosłownie drży. Gdy działam, gdy mam otwarte oczy, zabijam to skutecznie, ale wystarczy że zajrzę za zasłonę i widzę jak rusza się podłoga. 

50. Jakaś fantazja, miła. Że gdyby poświęcić się bardziej swojej  pracy w ułożony sposób, można by zaspokoją nie tylko potrzeby pracowników, ale środowiska – podnieść grupę zawodową nauczycieli, podnieść siebie. To przecież zawsze osobiste ambicje. i mrzonki. 

51. A najlepsze jest to, choć martwi psychoterapeutę, że naprawdę myślę o tym rocznym studium psychoanalizy, a że się zmieniłem, to traktuje to poważnie. Raczej je zacznę, choć wcześniej będę musiał stosować w ośrodku pomocy. Podobnie raczej zacznę side business ze sztuką. I jeszcze praca – zawsze lubiłem pracować, to się ziszczą, i teraz – być może on się zwyczajnie boi o moje serce, czy ono to wytzryma. Nawet nie głowę. 

52. Brak snu, nocna podróż, szum samolotu, drobna społeczność rury w przestrzeni. 

53. Rozrywające wrażenie, że zabrano mi część ciała. Ból fantomowy, moja córka, która z nami nie pojechała, siedzi w Warszawie. Ból.

54. Na przesiadkowym lotnisku w Monachium – pytam sprzątającego o foodcourty w ciągu pieszym. Nie rozumie, świeży emigrant. Aby się upewnić, poddaje rękę do ust, jak się je w krajach, gdzie do jedzenia siada się razem na podłodze i podaje je sobie do ust rękoma. 

55. I inna emigrantka – wchodząca powoli, ta rodzina dopiero zaczęła wędrówkę w górę społeczeństwa. Już siedzi za szybą, ogląda nas i nasze paszporty, do niej kieruję to samo pytanie. Where is foodcourt, we have plenty of time, what should we do. Czuje się zaatakowana, ona nie wie, co my mamy robić z czasem. I myślę, że ona myślała, że jak awansuje, jak będzie w górze, za szybą i w mundurze, to wszystko będzie jasne, a tu społeczeństwo się zmieniło, jest woke, jest nowy obyczaj i ona nie wie, co nie tylko my mamy robić, ale i ona sama powinna.

56. Monachijskie lotnisko na którym spędzamy kilka godzin. Struktury zmęczenia: windy, schody ruchome, ciągi podjazdowe w poziomie, leżanki. 

57. Niemieccy kelnerzy patrzą na nas w restauracji i wyczuwają pieniądze, już i oni patrzą na nas inaczej. 

58. Przyglądam się Niemcom i temu, jak się postarzeli, jak reagują na jedyne mijane dzisiaj w wózku dziecko. 

59. Społeczeństwo zmęczenia, hehe. 

60. Zazdrość taka wprost wobec dalekiego znajomego, któremu się udało zrobić wielkoskalowy biznes, stabilny, z dobrymi klientami. Błysk, elektryzacja powietrza, a potem przechodzi. 

61. W samolcie lektura o Egipcie – kult zmarłych, Ozyrys, syn Ozyrysa. Kraina umarłych, samolot i starożytni Egipcjanie. 

62. To jest wspaniałe w czytaniu nowych rzeczy – przynajmniej wiem ile. 

63. Wino w samolocie. Widok świateł miasta przy lądowaniu, kradzież koca z lufthansy. 

64. Zaręczam to przypadek. Ale będę medytował nim okryty cały czas.

Wojciech Albiński

Pisarz, autor zbioru opowiadań „Przekąski – Zakąski”, książki „Jak czuć się dobrze, gdy cię wywalą (bo że to się stanie, to pewne)” i tomu poezji „Oświęcimki” (wyd. Nisza), pracuje w komunikacji.

Aktualności

Wojciech Albiński

Pisarz, autor zbioru opowiadań „Przekąski – Zakąski”, książki „Jak czuć się dobrze, gdy cię wywalą (bo że to się stanie, to pewne)” i tomu poezji „Oświęcimki” (wyd. Nisza), pracuje w komunikacji.

Polecamy

Rozmowa z Bogusławem Lustykiem

To nie jest klasyczny wywiad biograficzny, choć biografia pojawia się jako nieunikniony kontekst. Jest raczej rozmową o potrzebie malowania, o wewnętrznym napięciu, o rytmie jako sile organizującej zarówno obraz, jak i życie.

Art Dubai 2025

Agata Mocarska

Share This