Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (55) XXVII | Wydanie internetowe Rok (1) SZTUKA 2020
film } Popioły i diamenty
Gra w klasy
Sara Nowicka 4.03..2021
Światowe kino z uwagą przygląda się coraz bardziej napiętym konfliktom społecznym. Szczególnie dysproporcje między biednymi a bogatymi są ostatnio chętnie brane na tapet. Popularność takich tytułów jak „Parasite” (2019, reż. Joon-ho Bong), „To my” (2019, reż. Jordan Peele) czy „Polowanie” (2020, reż. Craig Zobel) świadczy o tym, że uniwersalne opowieści o braku porozumienia między przedstawicielami różnych klas są potrzebne oraz interesujące dla widzów. W Polsce, gdzie polaryzacja społeczeństwa jest wyjątkowo dotkliwa, kino nie jest ślepe na ten problem. Jedną z najciekawszych produkcji o okrutnych elitach i równie bezwzględnej aspirującej klasie średniej jest „Sala samobójców. Hejter” (2020) Jana Komasy.
Bohaterem filmu jest pochodzący ze wsi Tomek, student prawa, który zostaje usunięty z uczelni za plagiat. Mieszkać w Warszawie może dzięki pomocy materialnej od rodziny Krasuckich, która przed laty spędzała wakacje w gospodarstwie jego rodziców. Chłopak jest obiektem ich drwin. Jego wygląd, zachowanie i brak umiejętności jedzenia krewetek są świetnym tematem żartów. Jednak Tomek nie jest niewinną ofiarą – podsłuchuje swoich dobroczyńców, a zdobyte informacje wykorzystuje do zdobywania ich sympatii i coraz wyższej pozycji społecznej. Brak kręgosłupa moralnego, inteligencja i umiejętne wykorzystywanie najnowszych zdobyczy techniki to bilet Tomka do wielkiego świata i pracy w PR-owej agencji. Jego zadaniem jest niszczenie wytypowanych przez zleceniodawców ofiar – celebrytów i polityków. Przy pomocy fake newsów i fałszywych kont Tomek potrafi w kilka chwil zniszczyć karierę uwielbianej influencerki i namówić jej followersów do zbiorowej nienawiści. Bohater zmyślnie wykorzystuje sytuację w kraju, stereotypy i wyssane z palca paszkwile na temat „innego”, by piąć się w górę.
Komasa w swoim filmie dzieli Polaków na dwie połowy: uczestników marszów niepodległości, ksenofobicznych i zapatrzonych w tradycyjne wartości oraz kosmopolityczną wyższą klasę średnią – zamożną i proeuropejską. Obu stronom reżyser okazuje równie dużo empatii, co krytyki, wyraźnie podkreślając ich przywary. Szala pokazuje identyczną wagę nienawiści i żółci kierowanej przez bohaterów grupy A do grupy B i odwrotnie. Krasucka i podobne do niej matki dzieci studiujących na zagranicznych uczelniach patrzą w prawą stronę z mieszaniną lęku i pogardy. Uczestników przeciwnego wiecu nazywa bydłem, które pozamykałaby w klatkach. Młody youtuber prowadzący radykalne, antyemigracyjne audycje, doświadcza tego samego lęku i pogardy. Przyczynę swoich porażek i biedy widzi w elitach, które traktują go jak śmiecia i nie biorą pod uwagę jego głosu. Po każdej stronie barykady sytuacja wygląda identycznie: każda osoba o innych poglądach jest wykluczana lub poniżana. Jednak przebywanie w spójnej ideologicznie grupie wcale nie gwarantuje poczucia bezpieczeństwa.
W „Hejterze” zaciekawił mnie jeszcze jeden motyw. Podobnie jak w zagranicznych produkcjach, tak i tu elity są warstwą społeczną, która zaanektowała sobie dobra kultury. Pracująca w galerii sztuki Krasucka jest emanacją mitu o bogaczach, których stać na próżniacze zainteresowania i intelektualny rozwój oraz biednych, którym pozostaje chleb i igrzyska. Podział na kulturę wysoką i niską w filmie Komasy jest wciąż aktualny – elity mogą chodzić na wernisaże, podczas których serwuje się drogie wina, a klasie robotniczej zostają gry komputerowe i telewizja. To bardzo ciekawe, że ta fantazja jest wciąż pielęgnowana w polskim kinie – np. w „Szatan kazał tańczyć” (2017, reż. Katarzyna Rosłaniec) bohaterka wydała jedną książkę, a żyje na światowym, ekskluzywnym poziomie. Tak jak polskie komedie romantyczne upodobały sobie pracowników korporacji i agencji reklamowych, tak w kinie autorskim niezbędny jest artysta, albo chociaż dziennikarz czy osoba pracująca w kulturze lub szkolnictwie wyższym (no, ewentualnie, jak bohaterka „Niny” Olgi Chajdas, może być nauczycielką francuskiego w prestiżowej szkole). Literatura i sztuka dodają postaciom klasy. Są niczym najdroższe, idealnie skrojone aksamitne marynarki lub jedwabne dodatki sprowadzane z europejskich stolic. A to, że wysokie zarobki w tym sektorze dotyczą nielicznych (i to najczęściej po wielu latach kariery), a większość pracowników kultury może pochwalić się pensją niższą niż kasjerzy w supermarketach – na to filmowcy przymykają oko. Czyż możliwość wykonywania intelektualnej pracy nie jest luksusem samym w sobie?
„Hejterowi” da się wiele zarzucić, przede wszystkim zbyt jednoznaczną wizję współczesnej Polski i powielanie szkodliwych stereotypów. Jednak nie sposób odmówić filmowi wielu celnych obserwacji i faktu, że pod względem diagnoz społecznych nie ma obecnie sobie równych. Jednak obawiam się, że produkcja bardziej napędza szkodliwą grę w społeczne klasy, niż przestrzega przed rozwojem zbiorowej nienawiści w wojnę domową. Może już na to za późno?
Sara Nowicka
urodzona w dwudziestą ósmą rocznicę powstania grupy OuLiPo w Świętochłowicach. Absolwentka filmoznawstwa i wiedzy o mediach na Uniwersytecie Śląskim. Współzałożycielka Final Girls – magazynu o kinie i autorka bloga Kino w zwolnionym tempie.
Publikowała m.in. w: artPapierze, Kinomisji, Magivandze, Niewinnych Czarodziejach, Masce oraz e.CzasieKultury. Jedna z autorek w zbiorowym tomie 1000 filmów, które tworzą historię kina pod red. naukową dr hab. Piotra Kletowskiego. W wolnych chwilach joginka i flâneuse, która zaskakująco dobrze znosi zamknięcie w czterech ścianach.