Księżyc w pełni, krwawej pełni, czuwa nad miastem pełnym martwych liści.
Pod jesiennym płaszczem tulę do piersi dwa czarne łabędzie. Ich głowy oplatają mi szyję, białe dzioby opadają na barkach. To by była piękna suknia balowa!
W pierwszych dniach życia śpię słodko w ramionach matki.
Czuję ciepło. Coś rośnie w moim sercu.
Nie mam imienia, nie mam dokumentów, żadnej tożsamości. Czekam na nowe.
Wchodząc po drewnianych stopniach na Pont des Arts z daleka dostrzegam postać, która trzyma w rękach wielki kłąb nici. Rozplątuje go stopniowo przechodząc bardzo powoli z jednej strony kładki na drugą. Każda linia szlaku jest starannie przywiązana do metalowych barier. W niektórych miejscach pojawiają się kartki, przyczepione do napiętej liny drewnianymi spinaczami do bielizny. Trasa zapowiada się długa. Będę próbować przejść na drugą stronę, ale jeszcze nie teraz. Chcę się upewnić, że cała nić została rozpięta i wszystkie kartki rozwieszone.
Ta instalacja jest jak partytura. Teraz chodzi o to żeby się przemieszczać po niej, we własnym rytmie, szukając możliwości przejścia bez naruszenia elementów, które są chwiejne, a pogoda jesienna. W dodatku nie jestem sama.W księgarni znajduję wielki album zwierząt. Czarne łabędzie są niezwykle rzadkie, a dzioby mają czerwono-różowe, nigdy białe.
Czarny łabędź symbolizuje nieoczekiwane zdarzenia oraz zwiastuje transformację.
Po francusku cygne (łabędź) i signe (znak) wymawiają się tak samo. SIŃ.
Pierwszych słów nie rozumiem. To chyba w jakimś innym języku jest. Przechodzę dalej ku następnej stronie. I kolejnej.
Wszystko wtedy smakuje najlepiej kiedy nie znasz dnia ani godziny ulice zamglone od słońca i spalin fatamorgana przez park będzie szybciej do sklepu z płytami już widzisz psa przed wejściem nazwaliśmy go Attila nasz ukochany bokser poznaje mnie i rzuca się z impetem starsza pani jest przerażona proszę się nie obawiać to mój pies ojej to pani nie zazdroszczę ale śmiejemy się obie a w ogóle atmosfera jest przyjazna ludzie ze sobą rozmawiają nie uciekają nie patrzą podejrzliwie każdy idzie własną drogą zauważając innych już dostrzegam długie kręcone włosy zanurzone w pudłach z winylami szukamy piosenek Antoine Tomé jesteśmy pod wrażeniem jego koncertu prawdziwy bard z dwu-strunowej gitary potrafi wydobyć cały świat a ja i tak kocham Michela Berger najbardziej wracając może kupimy taramosalatę u Greka i to wszystko a potem wpadniemy do Rose-Marie jeżeli nie spotkamy jej na przeciwko przy kieliszku białego wina bo to już będzie po osiemnastej opowiemy jej o koncercie i instalacji na Pont des Arts która nas zachwyciła bo to tak jakby sam Cortazar nam zrobił prezent-niespodziankę zobaczymy jutro czy wszystko zmyje deszcz
wchodzę do sypialni
i nie zapominam że chaos u Deleuza jest czuły na zmiany a mi pozwala być sobą
jutro na zajęciach koniecznie o tym powiedzieć
Na chwilę przenoszę wzrok na wyspę
Ile St Louis
niezmienną
od lat






