Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (59) XXXI | Wydanie internetowe Rok (6) SZTUKA 2025
Rozmowa z Bogusławem Lustykiem
W najnowszym filmie opublikowanym na kanale „Sztuki” rozmawiam z Bogusławem Lustykiem – malarzem, grafikiem, twórcą osobnym. To nie jest klasyczny wywiad biograficzny, choć biografia pojawia się jako nieunikniony kontekst. Jest raczej rozmową o potrzebie malowania, o wewnętrznym napięciu, o rytmie jako sile organizującej zarówno obraz, jak i życie.
Lustyk nie wpisuje się łatwo w schematy. Maluje konie, ale nie z powodów ikonograficznych. Koń jest dla niego nie tyle bohaterem obrazu, co pretekstem do uchwycenia ruchu – tej jednej rzeczy, która, jak sam mówi, „jest w nim zawsze i której nie może wyłączyć”. W tle przewijają się oczywiste odniesienia: Michałowski, Kossak, Gierymski. Ale Lustyk nie próbuje ich naśladować – raczej prowadzi z nimi niemy dialog, podchodząc do ich tematów z własnym temperamentem i rozedrganym gestem.
W wywiadzie artysta wraca do dzieciństwa – okupowanej Warszawy, wypędzenia z Woli, życia w Żarnowie. Ale najciekawsze są momenty, w których opowiada o tworzeniu: o malowaniu bez planu, o dużych formatach, które „pozwalają się ruszyć”, o muzyczności obrazu, której nie trzeba tłumaczyć, jeśli się ją czuje. Mówi, że „na starość” przestał ufać pierwszemu impulsowi – że teraz, zanim położy plamę, „mierzy ją oczami”, a to, czego nie jest pewien, zamalowuje. Brzmi jak prosta uwaga, ale prowadzi do pytania o to, czym jest malarstwo, kiedy impulsywność zostaje stłumiona przez doświadczenie. Czy to jeszcze ekspresja, czy już korekta?
Zaskakuje jego opowieść o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych. Nie była to artystyczna emigracja z wyboru – raczej splot okoliczności, który nagle zaowocował wystawą w centrum jeździeckim w Kentucky. Lustyk zaryzykował wszystko, by tam pojechać – sprzedał samochód, motor, zrezygnował z bezpieczeństwa. Nie z powodu pewności sukcesu, ale dlatego, że – jak mówi – „jeśli gram, to do końca”.
To rozmowa uczciwa, bez autokreacji. Artysta nie stara się tworzyć legendy wokół własnej postaci. Raczej rejestruje napięcia, które nim kierują – dzieciństwo kontra sztuka, impulsywność kontra kontrola, konie jako ciało i jako rytm. Jego obrazy nie są kontemplacją formy, ale echem ruchu. A ruch, jak wiadomo, nie daje się zatrzymać. Można go tylko próbować złapać.
vk
Montaż: Igor Podstolski i Marcin M. Gregorczyk
Produkcja i realizacja: Marcin M. Gregorczyk