Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (58) XXX | Wydanie internetowe Rok (5) SZTUKA 2024
film } Prezentacje
Sny o wolności.
Kino Waleriana Borowczyka.
część 2
Sara Nowicka 24.05.2021
Erotyczna rewolucja: Opowieści niemoralne i Bestia
„Erotyka nie zabija, nie unicestwia, nie nakłania do zła, nie prowokuje do popełniania przestępstwa. Wręcz przeciwnie: łagodzi obyczaje, przynosi radość, daje spełnienie, sprawia bezinteresowną przyjemność”. Biorąc pod uwagę to, że w kinie Borowczyka seks prawie zawsze prowadzi do śmierci, słowa wypowiedziane przez niego w rozmowie z Andrzejem Markowskim, mogą brzmieć śmiesznie. Jednak twórczość autora pełna jest paradoksów. Katolicka moralność nie wyklucza obrazoburczych scen, Eros i Tanatos, pesymizm radości z życia i cielesnych uciech. Po czarnobiałym Goto i utrzymanych w odcieniach szarości oraz przygaszonej zieleni Blanche, Borowczyk stworzył swoje dwa najbardziej ekstatyczne hymny ku czci erotyzmu.
Contes immoraux / Opowieści niemoralne, Argos Films, 1974. Reżyseria: Walerian Borowczyk.
Kadr z filmu za zgodą Friends of Walerian Borowczyk
Opowieści niemoralne (1974) składają się z czterech nowel, pokazujących różne oblicza erotyki na przestrzeni wieków. Pierwsza, niewinna i zabawna, przedstawia oralne zbliżenie nastoletnich bohaterów, odbyte na brzegu morza, zgodnie z rytmem przypływów i odpływów. Druga, Teresa Filozofka, opowiada o autoerotycznych eksperymentach młodej dziewczyny. W pamięć najbardziej zapadają dwie ostatnie etiudy: o kąpiącej się w krwi dziewic Elżbiecie Batory (w tej roli Paloma Picasso, córka Pabla Picassa) i Lukrecji Borgii, biorącej udział w kazirodczej orgii z przedstawicielami kościoła. Ostatnia sekwencja, która wywołała ogromny skandal, jest najodważniejszą wypowiedzią Borowczyka przeciwko hipokryzji kościoła, tłumiącego erotyczne pragnienia wiernych, przy jednoczesnym oddawaniu się rozpuście. Film jest drugą, po krótkometrażowej Wyjątkowej kolekcji (1973) współpracą reżysera z neosurrealistycznym pisarzem Andrém Pieyre’em de Mandiarguesem. Artysta przeniesie później na ekran inne jego teksty, m.in. Margines (1976) i Ceremonie miłości (1987).
Późniejsza o rok Bestia to szalona wariacja na temat baśni Piękna i Bestia. Po dwustu latach do lasu w pobliżu majątku rodziny de Balo powraca niezaspokojona seksualnie bestia. Potwór zagraża – w rzeczywistości i snach – Lucy (Lisbeth Hummel), właśnie przybyłej narzeczonej najmłodszego przedstawiciela familii. Mężczyzna jest równie burkliwy i odpychający, co nawiedzający kobietę w nocnych marach włochaty stwór.
Film otwiera pornograficzne, ze względu na zbliżenia nabrzmiałych organów płciowych, ujęcie pokazujące kopulujące ze sobą konie. Widok będzie wielokrotnie powracać. Więcej – przedstawiające ten akt zdjęcie, stanie się dla Lucy ważnym stymulantem rozkoszy. Borowczyk, podobnie jak w Opowieściach niemoralnych, w centrum zainteresowań stawia kobiecą seksualność. Przedmioty znane z baśni, takie jak krwistoczerwona róża, stają się tu narzędziem służącym do masturbacji. Bohaterka, tak jak Teresa ze wspomnianej wcześniej noweli, na każdym kroku znajduje podniecające rysunki. Na ścianach, obok Szału uniesień Władysława Podkowińskiego, wiszą ryciny, przypominające ilustracje Hansa Bellmera, przedstawiające spółkowanie kobiety ze zwierzęciem. Dziewica z Orleanu Woltera wypełniona jest obrazoburczymi akwafortami, które niewiele mają wspólnego z tekstem poematu.
La Bete / Bestia, Argos Films, 1975. Reżyseria: Walerian Borowczyk.
Kadr z filmu za zgodą Friends of Walerian Borowczyk
W niepokornej Bestii kamp łączy się z wyrafinowaną sztuką, a nowoczesność z kinem kostiumowym. Poczucie humoru Borowczyka dało tu o sobie znać przede wszystkim w wyglądzie bestii – ubrany w kostium niedźwiedzio-dzika aktor przypomina postać z niskobudżetowych bajek. To majstersztyk absurdu, bliski temu, co robiła w Wielkiej Brytanii grupa Monty Pythona. Nic dziwnego, że należący do niej Terry Gilliam, autor takich filmów jak Brazil (1985) czy Przygody barona Munchausena (1988), jest jednym z admiratorów twórczości polskiego reżysera.
Wyzwolenie
Przy okazji pytań o twórczość erotyczną, czy nawet pornograficzną, Borowczyk podkreślał, że nie jest reżyserem filmów erotycznych – jest rewolucjonistą! Na początku lat siedemdziesiątych autor, obok Bernarda Bertolucciego czy Nagisy Ōshimy był jednym z prekursorów śmiałej, niekłamanej erotyki. Twórca Bestii zdawał się przy tym artystą o najbardziej nieokiełznanej wyobraźni, objawiającej się, m.in. w pomysłach na przedmioty, którymi kobiety mogą się onanizować (ogórek, peruka, królik, poręcz łóżka). Humor był drugą cechą, która go wyróżniała – sceny seksu, zarówno w parze, jak i solo, są u niego po prostu zabawne i pozbawione nieznośnej powagi.
Rewolucja Borowczyka polega na wydobyciu erotyzmu z polskiej neurozy, z katolickiego poczucia winy. Problem ten następująco opisuje Andrzej Banach: „Polak prawdziwy (…) lokował erotyzm między obowiązkiem małżeńskim a grzechem śmiertelnym. W środku nie było nic (…) pomiędzy powinnością spłodzenia potomstwa dla ojczyzny i zachowania włości a ogniem piekielnym z drugiej strony leżał kraj tajemniczy: konieczny i zakazany, przyjemny i straszny, osobisty i wszystkim wspólny (…). To był erotyzm”2. Podczas gdy Żuławski, twórca podobny do Borowczyka pod względem twórczości i biografii, przeniósł seksualną histerię na francuski grunt, autorowi Blanche udało się w pełni wyzwolić z raniącego gorsetu. Erotyka w jego filmach, nawet jeśli prowadzi do śmierci, jest przyjemnością, rozkoszą. Autorowi bliżej jest do francuskiego libertyna niż do polskich wzorców. Zmysłowość jest odczuwalna nie tylko w odniesieniu do scen zbliżeń – tu równie sensualne i fetyszyzowane są przedmioty, faktury i dźwięki.
Z perspektywy czasu jego spojrzenie na kobiecą seksualność wydaje się bardzo naiwne – bohaterki w jego kinie są fantazją mężczyzny, a nie realizatorkami własnych pragnień. Ten element również można przypisać duchowi czasów – rewolucja seksualna, która odbywała się równolegle z premierami kolejnych dzieł Borowczyka, jak słusznie zauważa Slavoj Žižek w Love Express, była nią tylko dla mężczyzn.
Powrót do polski: Dzieje grzechu
Dotychczasowa kariera reżysera pozwala myśleć, że autor był głuchy na oczekiwania krytyki i publiczności, skupiony jedynie na realizowaniu własnych zainteresowań. Dzieje grzechu zupełnie przeczą takiemu obrazowi Borowczyka, który doskonale wyczuwał nastroje i gusta odbiorców, biorąc na tapet powieść Żeromskiego, co do której miał pewność, że będzie kasowym hitem. Twórca przyznawał w rozmowie z Markowskim, że Dzieje grzechu „(…) są ciągle atrakcyjnym tematem. A ponieważ kino w moim przekonaniu ma za zadanie dostarczać rozrywki, niespodzianki, atrakcji, dlatego też kiedy nadarzyła się okazja, z radością podjąłem się realizacji tego filmu”3. Nie mylił się – trzecia polska, po adaptacjach Antoniego Bednarczyka (1911) i Henryka Szaro (1933), ekranizacja książki, przyciągnęła do kin tłumy.
Film jest historią Ewy Pobratyńskiej (Grażyna Długołęcka), dziewczyny ze szlacheckiego i pobożnego domu. Początkowo niewinna kobieta wdaje się w romans z żonatym mężczyzną, Łukaszem (Jerzy Zelnik). Zakazana namiętność jest początkiem jej upadku – nie mogąc być z ukochanym, kobieta dopuszcza się coraz gorszych zbrodni. Staje się kochanką bandyty i jego znajomych, zabija nowonarodzone dziecko, bierze współudział w morderstwie z kochankiem i jego wspólnikiem i zaczyna się prostytuować. Borowczyk jest bardzo wierny literackiemu pierwowzorowi, bez szkody dla autorskiego stylu, wyrażonego tu, po raz kolejny, przez malarstwo. Akty, ikony i obrazy przedstawiające świętych są puentą lub kontrastem, ironicznym komentarzem do rozgrywanych wydarzeń. Pozornie tradycyjna forma filmu opartego na kanonie literackim, pełna jest nowatorskich rozwiązań formalnych (zbliżenia oczu, sceny POV – z punktu widzenia bohaterki) i żartobliwych nawiązań (gazetowe wycinanki na stołach w restauracji).
Film, który otwiera scena spowiedzi Ewy, mimo sukcesu kasowego, był w Polsce otoczony aurą skandalu i krytykowany szczególnie przez przedstawicieli kościoła. Wiele lat później Borowczyk tak opisywał swoją sytuację: „W Polsce filmy Waleriana Borowczyka (…) są nieznane. Pseudokrytycy filmowi (innych w Polsce nie ma) przemilczają fakty, rozpowszechniają kłamstwa na temat tych filmów i ich autora, rzucają na niego obelgi, starają się utrzymać poniżającą go opinię: »Borowczyk-zboczeniec«. Posługują się łatwymi, fałszywymi dowodami: znanymi w Polsce filmami (gdzie czysta jest intencja i styl artysty!) – Bestia i Opowieści niemoralne. Te filmy, jak i już od roku 1974 Dzieje grzechu, film zrealizowany w Polsce, były i są gromione przez księży z ambon kościelnych! Dosłownie! Stefan Żeromski przy okazji nazywany jest »pisarzem niemoralnym«. Ulubiony pisarz Ojca Świętego Karola Wojtyły! (…) Jako człowiek wolny i o czystym sumieniu, mam prawo do samoobrony”.
Jeszcze większe rozgoryczenie reżysera wywołały wysunięte w 1999 roku przez Długołęcką w „Przeglądzie Tygodniowym” oskarżenia o nadużycia na planie i molestowanie seksualne. Aktorka mówiła w wywiadzie: „do roli Borowczyk kupił mnie taką, jaką byłam, z tym niewinnym seksem i czystością. A niszczył mnie prywatnie. Uważał, że skoro gram rolę takiej kobiety, powinnam to robić również poza planem. Przekonywał, że muszę mu ulec”. Reżyser odparł atak w charakterystyczny dla siebie, emocjonalny sposób, w książce Moje polskie lata (2002) określając aktorkę mianem androida, mitomanki i histeryczki, która sama chciała go uwieść. Dziś już nie sposób dowieść, po czyjej stronie jest racja. Nawet jeśli Długołęcka mówiła prawdę, ówczesna obyczajowość nie dawała szans na jej dowiedzenie, o czym świadczy np. zachowanie dziennikarki i późniejszych badaczy. Przeprowadzająca wywiad Jadwiga Polanowska sugerowała aktorce, że być może sensem działania Borowczyka była chęć uzyskania określonego przez temat filmu efektu na ekranie, natomiast opisująca sytuację filmoznawczyni, Elżbieta Wiącek, podkreślała później, że aktorka wystąpiła w rozebranych scenach już trzy lata przed Dziejami grzechu i „nigdy później nie zagrała znaczącej roli”.
Contes immoraux / Opowieści niemoralne, Argos Films, 1974. Reżyseria: Walerian Borowczyk.
Kadr z filmu za zgodą Friends of Walerian Borowczyk
Ostatnie rozkosze
Następne filmy Borowczyka nadal otaczała aura skandalu. W Marginesie, opowieści o cierpieniu i braku wolności, decyzją producentów główną rolę zagrała Sylvia Kristel, znana z erotycznej serii Emmanuelle. Za murami klasztoru to autorska próba złamania tabu związanego z seksualnością sióstr zakonnych. Film był pierwszą współpracą Borowczyka z Mariną Pierro, włoską aktorką, pisarką i reżyserką, która wcieliła się w główne postacie kobiece w pięciu jego filmach. Wśród nich należy wyróżnić Krew doktora Jekylla (1981), ostatnie arcydzieło w dorobku reżysera, luźno oparte na powieści Roberta Louisa Stevensona. Film opowiada o doktorze Jekyllu (Udo Kier), który przemienia się w pana Hyde’a, podczas przywodzącej na myśl rytuał Elżbiety Batory, kąpieli we krwi. Alter ego poczciwego mężczyzny dopuszcza się najplugawszych zbrodni, a totalna wolność, którą umożliwia metamorfoza, budzi zachwyt i zazdrość w oczach narzeczonej Jekylla, Fanny Osborne (Pierro).
W filmie Borowczyk sięga po uwielbiane motywy: podwójnej osobowości (Bestia), kobiecej seksualności, relacji erotyzmu i śmierci, nienawiści do rodziny i mieszczańskich konwenansów oraz dążenia do wolności. Tu również malarstwo gra istotną rolę. Oczekująca matka Vermeera jest ważnym przedmiotem w dobytku rodziny, podkreślającym wartości istotne dla ich klasy. Metaforyczne zniszczenie płótna pod koniec filmu jest iście surrealistycznym gestem, podważającym zasady ładu społecznego. Jednocześnie Vermeer i barokowe malarstwo, z silnymi wpływami Caravaggia, to główna estetyczna inspiracja Krwi doktora Jekylla. Wyjątkowe światłocienie, postaci owinięte w białe płótna, stroje, oświetlenie, scenografia i kostiumy są wyraźnie zainspirowane sztuką. Inklinacje artystyczne podkreślał sam reżyser, mówiąc: „z wykształcenia jestem malarzem, dlatego taką wagę przykładam do strony plastycznej kadru”.
Rok wcześniej Borowczyk zrealizował Lulu, opartą na sztuce Franka Wedekinda Duch Ziemi, spopularyzowanej przez ekranizację filmową pt. Puszka Pandory (1929, reż. G.W. Pabst). Opowieść o wyzwolonej seksualnie kobiecie-dziecku, sprowadzającej klęskę na dwóch zakochanych w niej mężczyzn wpisuje się w chętnie podejmowany przez autora temat erotyzmu prowadzącego do śmierci.
Gorzkim i symbolicznym zakończeniem jego przygody z kinem była realizacja Emmanuelle V (1987), która miała zapewnić mu niezależność finansową. Jednak praca nad filmem przechyliła czarę goryczy. Po tym, jak spoliczkowała go odtwórczyni tytułowej roli, Monique Gabrielle, Borowczyk zszedł z planu, zostawiając wyreżyserowanie niemal całego filmu swojemu zastępcy. Sam nakręcił tylko jedną scenę, znaną pod nazwą love express.
Po Emmanuelle V reżyser nakręcił już tylko jeden pełnometrażowy film – Ceremonie miłości z Pierro i trzy produkcje dla Różowej serii, pozostałe dwie dekady życia poświęcając na pisanie i nieudane próby znalezienie producentów, którzy byliby zainteresowani realizacją jego pomysłów. W dokumencie Love Express pojawia się myśl, iż przyczyna porażki późniejszych dzieł Borowczyka tkwi w zmianie obyczajowej. Na początku lat siedemdziesiątych erotyka filmowa była awangardą, dekadę później stała się biznesem. Artystyczne zaplecze jego kina było niezrozumiałe, wystarczy wspomnieć, że producenci zaczęli do gotowych filmów Borowczyka dodawać w postmontażu pornograficzne sceny seksu i reklamować je plakatami okraszonymi zdjęciami z zupełnie innych produkcji.
Trudno określić czy jeden z najbardziej utalentowanych polskich filmowców i wizjonerów kina, został odrzucony przez rodzimą krytykę ze względu na obyczajową odwagę czy osobowość. Na pewno charakter twórcy, jego przekonanie o wyższości nad innymi i samotniczy tryb pracy, miał istotny wpływ na pogłębiające się problemy z finansowaniem kolejnych dzieł. Jak pisał o nim krytyk Aleksander Jackiewicz: „Borowczyk, nieprzyjemny człowiek i zarazem utalentowany artysta. (…) Tu mały człowiek, tam dzieło”.
Niezależnie od biografii Borowczyka jego twórczość, choć w naszym kraju w znacznym stopniu niedostępna, jest wciąż frapująca i inspiruje kolejne pokolenia twórców, m.in. Neila Jordana, Gilliama oraz braci Quay. Wyjątkowa wyobraźnia i wyczucie stylu autora się nie zestarzały. Wręcz przeciwnie – jego obrazy oglądane po latach nabierają nowych znaczeń i zachęcają do świeżych interpretacji, wzbogaconych o aktualne konteksty.
La Bete / Bestia, Argos Films, 1975. Reżyseria: Walerian Borowczyk.
Kadr z filmu za zgodą Friends of Walerian Borowczyk
Przypisy
1, W. Borowczyk, A. Markowski, Erotyka łagodzi obyczaje, „Kino” 1975, nr 4, s. 18.
2. A. Banach, Erotyzm po polsku, Warszawa 1974, s. 52.
3. W. Borowczyk, A. Markowski, op. cit,cit., s. 13.
4. W. Borowczyk, Co myślę patrząc na rozebraną Polkę, Warszawa 2007, s. 11.
5. J. Polanowska, Koszmar „Dziejów grzechu”, „Przegląd Tygodniowy” 1999, nr 15, s. 15.
6. E. Wiącek, Niemoralny moralista w młodopolskiej masce: wokół „Dziejów grzechu” Waleriana Borowczyka, [w:] Ciało i seksualność w kinie polskim, red. S. Jagielski, A. Morstin-Popławska, Kraków 2009, s. 259.
7. W. Borowczyk, A. Markowski, op. cit,., s. 18.
8. A. Jackiewicz, Zapiski krytyczne. „Boro”, „Film” 1969, nr 25, s. 10.
Specjalne podziękownia dla organizacji Friends of Walerian Borowczyk i Daniela Birda za zgodę na umieszczenie kadrów z filmów.
Walerian Borowczyk (ur. 2 września 1923 w Kwilczu, zm. 3 lutego 2006 w Paryżu) – artysta plastyk, scenarzysta i reżyser filmów animowanych oraz pełnometrażowych filmów aktorskich. Scenograf, autor zdjęć i pisarz.
Walerian Borowczyk jest twórcą artystycznego kina erotycznego, a także współtwórcą polskiej szkoły plakatu, polskiej szkoły animacji i pionierem surrealistycznego kina absurdu. Laureat nagród za twórczość plastyczną i filmową, a także honorowych odznaczeń m.in. Złotego Medalu Prezydenta Włoch i nagrody Maxa Ernsta za całokształt twórczości w dziedzinie filmu animowanego.
Sara Nowicka
urodzona w dwudziestą ósmą rocznicę powstania grupy OuLiPo w Świętochłowicach. Absolwentka filmoznawstwa i wiedzy o mediach na Uniwersytecie Śląskim. Współzałożycielka Final Girls – magazynu o kinie i autorka bloga Kino w zwolnionym tempie.
Publikowała m.in. w: artPapierze, Kinomisji, Magivandze, Niewinnych Czarodziejach, Masce oraz e.CzasieKultury. Jedna z autorek w zbiorowym tomie 1000 filmów, które tworzą historię kina pod red. naukową dr hab. Piotra Kletowskiego. W wolnych chwilach joginka i flâneuse, która zaskakująco dobrze znosi zamknięcie w czterech ścianach.