Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (58) XXX | Wydanie internetowe Rok (5) SZTUKA 2024

sztuka } Mikro zachwyty nowej generacji

Mikro zachwyty nowej generacji, czyli viva mała, drewniana zabawka

Karolina Sierszulska 13.7.2021

Ostatnio miałam okazję, po raz pierwszy od dłuższego czasu, odwiedzić niewielką wystawę młodych artystów w Krakowie. Po tylu miesiącach nieuczestniczenia w jakichkolwiek wydarzeniach kulturalnych, przyszłam tam z otwartym umysłem na nowe, dawno niewidziane. Właśnie wtedy przydarzyła się okazja, żeby poddać obserwacji zachowanie ludzi, ale przy tym także swoje. Jak reagują oni na sztukę i kulturę, na piękno i brzydotę, na to co jest im serwowane na obrazie czy fotografii. Wówczas przyszła do mnie myśl, którą już znałam ze swoich wcześniejszych rozważań, tylko tym razem, jakże trafnie, połączyła się ona z Nimi. Tymi, którzy, jak się okazało, najlepiej to ujęli. Mowa tutaj o ugrupowaniu Dada, słynnych XX-wiecznych Dadaistach. Skandalistach i prowokatorach, artystach i ludziach pełnych buntu. Miałam niedawno szansę dowiedzieć się o nich więcej, do tej pory wiedziałam jedynie o ich istnieniu. Nie wiedziałam przeciw czemu się buntowali, co robili, co tworzyli.

Ruch dadaistyczny zaczął rozwijać się w latach I wojny światowej, nie mniej jednak miejsce, w którym się kształtował było neutralne, a mianowicie był to Zurich w Szwajcarii. Jednak ruch ten nie ograniczał się tylko do tego miasta, kształtował się również w Paryżu, Berlinie oraz Stanach Zjednoczonych. Co ciekawe, sama nazwa Dada i jej znaczenie nie jest proste do rozstrzygnięcia. Prawdopodobnie z języka francuskiego oznacza dziecięcą, drewnianą zabawkę, konika. Znaczyć również mogła słowo pochodzenia słowiańskiego – dada jako słowiańskie potakiwanie, podobnie jak zauważyć można to w języku rosyjskim. Do głównych przedstawicieli działających w Zurichu należeli Hans Arp, Hans Richter, Tristan Tzara, Sophie Taeuber, Marcel Janco, Viking Eggeling, Hannah Höch czy Kurt Schwitters.

Viking Eggeling, ilustracja do książki “Generalbass der Malerei”, 1918

W USA natomiast tworzyli m.in. Marcel Duchamp, Man Ray i Francis Picabia. Skupmy się jednak tutaj na grupie szwajcarskiej, która to w 1916 roku tworzy Kabaret Voltaire, pełniący funkcję klubu artystycznego. Nieprzypadkowo też w nazwie posługują się nazwiskiem filozofa, gdyż utożsamiali go i traktowali jako symbol niezależności, która była dla nich tak ważna. Tworzyli przeróżności, od wieczorów poetyckich i muzycznych, przez spotkania plastyczne, aż do organizacji wystaw o eklektycznym charakterze, na których prezentowali prace różnych artystów, np. Pabla Picassa, Giorgio de Chirico, Wassila Kandinskiego czy Oskara Kokoschki. Dadaiści buntowali się przeciw wojnie, ojczyźnie, przeciw moralności, religii i honorowi. Według nich wojna skompromitowała wszystkie te pojęcia.

Jeśli chodzi jednak o twórczość samych artystów, nie można w żaden sposób jej określić czy scharakteryzować, podobnie zresztą jak u późniejszych surrealistów, nie ma tam jednej, konkretnej zasady. Twórczość ta miała charakter eklektyczny, podobnie jak ich wspomniane wcześniej wystawy. Można jednak zauważyć pewne wpływy kubizmu czy malarstwa abstrakcyjnego.

Zatem co tak bardzo zachwyciło mnie w tym, co prezentowali i dlaczego to tak bardzo „zagrało” z moimi obserwacjami? Ich bunt, prowokacje i skandale. Dadaiści wszystko co tworzyli w Kabarecie Voltaire, szeroko reklamowali na łamach prasy w Zurichu. Zapraszano wszystkich, którzy mieli ochotę zażyć świeżej dawki kulturalnej rozrywki, zasmakować sztuki. Spokojna ludność złożona z mieszczan nie wiedziała jednak co ich czeka. Otóż artyści wprost kpili sobie z owej publiczności, która przychodziła na wystawę elegancko ubrana, poddająca się konwenansom, miała apetyt na trochę kultury i sztuki. A dadaistom właśnie o to chodziło, o prowokację, która była w pełni zamierzona, tak by rozdrażnić i ośmieszyć widzów, wyszydzić konwencje, zasady, konwenanse, eleganckie kostiumy. Chcieli, w sposób wówczas skandaliczny, wykryć te bezmyślne przyzwyczajenia ludzi, którzy czy to ze snobistycznych powodów, czy też dla zabicia czasu, czuli się w obowiązku korzystania z dobrodziejstw kultury. Jednak tak często jej nie rozumieli, bądź nawet nie wykazali krzty wysiłku, żeby zastanowić się nad tym, co serwuje im artysta.

Genialne! Dobitna forma sprzeciwu twórców wobec niezrozumienia, obojętności i zakłamania. NAS również to dotyczy, MY także mamy taki sam problem co XX-wieczni artyści, a raczej to z NAMI, jako widzami, jest problem. MY jako publiczność nie zmieniliśmy się wcale. Niestety skandale dadaistów nie dokonały przewrotu, jeśli chodzi o mentalność ludzi, którzy wciąż przychodząc na wystawy, w ogóle nie rozumieją jej treści, nie kontemplują dzieł, nie dywagują nad tym, co widzą. To wszystko dotknęło mnie podczas tej wystawy, gdy obserwowałam zwiedzających i widziałam jak obojętnie przechodzą obok zdjęć, nie zatrzymując się ani na moment, by pomyśleć chociaż nad najpowszechniejszym pytaniem „Co autor miał na myśli?”. Również u siebie zauważyłam taki brak konsekwencji, wystarczyło bym mogła wziąć do ręki lampkę wina i już wydawało mi się, że rozmyślam nad istnieniem świata – przynajmniej tak wyglądałam. Kpina, snobizm! Choć powinien być to mikro zachwyt, a ja tu Państwu serwuję jakąś czarną rozpacz nad ludzkim odbiorem, nie załamujmy się. Spróbujmy zachwycić się nad bardzo przemyślaną formą buntu i prowokacji, jakimi dadaiści potraktowali swoją ówczesną publiczność. Spróbujmy uderzyć się w pierś i przyznać, że faktycznie odwiedzamy wydarzenia kulturalne tylko dlatego, żeby bywać, istnieć, pokazać się, poczuć, że jesteśmy lepsi, jesteśmy na bieżąco z kulturą. Wszystko ironia! Sztuka – to jest najważniejsze, nic więcej!

Polecamy

Relacja z otwarcia MSN-u i kilka osobistych refleksji

“To nie karnawał ale tańczyć chce i będę tańczył z nią” – ten krótki cytat z Republiki dość trafnie określa mój nastrój po spędzeniu kilku ostatnich dni w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Von Klinkoff

Nickita Tsoy

Rozmowa z malarzem