Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (58) XXX | Wydanie internetowe Rok (5) SZTUKA 2024

sztuka } Mikro zachwyty nowej generacji

Mikrozachwyty, czyli tak potrzebne nam teraz wyciszenie

Karolina Sierszulska 20.4.2022

Wydarzenia z ostatnich tygodni wywołują panikę i lęk, choć jako sąsiedzi zaatakowanej Ukrainy sprawdzamy się zdumiewająco, nie jesteśmy w stanie zapomnieć jaki jest powód naszej pomocy. Musimy podjąć próbę odpowiedniego przeżycia tego ciężkiego czasu, który nie zakończy się z początkiem następnego dnia, musimy nauczyć się jak racjonalnie pomagać, nie poddawać się wciąż szerzącej się dezinformacji, jak wspierać i stawać się oparciem, a przy tym wszystkim potrafić znaleźć chwilę oddechu i wyciszenia. Mimo iż nie jest to łatwe i może wydawać się wręcz niemożliwe, z pomocą przychodzi wystawa „Vilhelm Hammershøi. Światło i cisza”. Początkowo, wystawa ta była otwarta dla zwiedzających w Poznaniu, przedłużona i zakończona 6 stycznia 2022 roku, teraz została przeniesiona do Muzeum Narodowego w Krakowie, gdzie można ją odwiedzać do 8 maja tego roku.

Vilhelm Hammershøi, XIX-wieczny duński malarz, zachwyca, a jednocześnie wprowadza nas w błogi, trochę dzisiaj odległy, spokój. Dzieła ukazujące mieszczańskie wnętrza, niekiedy przyprószone obecnością postaci, dominują przytłumionymi odcieniami szarości i zieleni, stając się tak kojące, że ciężko powrócić do rzeczywistości. Oglądając „Intymne wnętrze”, a chciałoby się nazwać w ten sposób każdy z obrazów, zostajemy wchłonięci, ciekawość wzrasta, nie możemy doczekać się kolejnej sceny. Chcemy dowiedzieć się kto przesunął pod ścianę krzesło, ustawił na stole doniczkową roślinę, czy stojąca w korytarzu kobieta spogląda na coś konkretnego, jest smutna czy radosna? Tego nigdy się nie dowiemy, ale powolne odpłynięcie w wykreowany przez artystę na płótnie świat, na ten moment staje się idealnym lekarstwem na lęk i niepokój.

Vilhelm Hammershøi, Wnętrze, Strandgade 30, 1900, Ateneum Art Museum

Delikatnie drgająca kreska, fotograficzne oddanie dokładności poszczególnych przedmiotów, filmowe kadry, hipnotyzujący klimat i trwająca w nim zaduma. Jednym z najbardziej znanych dzieł, obecnych na wystawie jest „Wnętrze przy Strandgade z promieniem słonecznym na podłodze”. Dzieło przedstawia, jak podpowiada sam tytuł, wnętrze oświetlone promieniami słońca. Na pierwszym planie widnieje, siedząca przy niewielkim stoliczku, kobieta, jest odwrócona plecami do widza. W tle, po środku rozpościera się wysokie okno, po jego prawej stronie widnieją, umieszczone na ścianie, dwa małe obrazki, a po lewej znajdują się zamknięte drzwi. Choć to kobieta widnieje na pierwszym planie, dominującym elementem obrazu staje się wysokie okno, przez które do pokoju wpada jedyne światło. Spływające, jasne firanki, tylko potęgują efekt dominacji, rozpraszając promienie słoneczne i dodając całej scenie charakteru sielanki. Wówczas, siedząca w zacienionej części pomieszczenia postać, umyka jakby na drugi plan, staje się mniej wyrazista, musimy skupić swoją uwagę, by nie stracić jej z oczu. Podobnie z zamykającą kompozycję ścianą i drzwiami. Tworzą tło, zamkniętą i bezpieczną przestrzeń. Obraz ten emanuje spokojem, zatrzymana w czasie scena codzienności, koi zmysły. Paleta barwna dzieła to biele, szarości i brązy, które zlewając się, tworzą nowy odcień, pastelową poświatę. Statyczność dzieła pozwala nam się na chwilę zatrzymać, namawia, by usiąść obok kobiety lub spojrzeć w tajemnicze okno. Refleksje, przemyślenia, odczucia, które gwarantuje twórczość Hammershøia, w dzisiejszym, zabieganym i niespokojnym świecie, są bardzo potrzebne, warto o tym pamiętać.

Choć wystawa ta nie jest najnowszym wydarzeniem kulturalnym i pewna część osób miała już okazję zetknąć się osobiście z twórczością Hammershøia, uważam, że nie zaszkodzi, a nawet posłuży odwiedzenie jej po raz kolejny. Nie zawsze mamy okazje obcować z malarstwem tak delikatnym, subtelnym i często nieuchwytnym. Zieleń pagórków, błękitne, zacierające się szarościami niebo, to tylko jeden z kilku oferowanych nam pejzaży artysty. Uspakajające, ale równocześnie pobudzające do refleksji, wywołujące melancholię.

Polecamy

Relacja z otwarcia MSN-u i kilka osobistych refleksji

“To nie karnawał ale tańczyć chce i będę tańczył z nią” – ten krótki cytat z Republiki dość trafnie określa mój nastrój po spędzeniu kilku ostatnich dni w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Von Klinkoff

Nickita Tsoy

Rozmowa z malarzem