Ukazuje się od 1946 w Krakowie, a następnie w Warszawie jako PRZEGLĄD ARTYSTYCZNY, od 1974 SZTUKA, Rok (58) XXX | Wydanie internetowe Rok (5) SZTUKA 2024

Nickita Tsoy

21 maj, 2024SZTUKA, Wywiady

Nickita Tsoy, Places where we don’t exist N2, 2023, mixed media, 60Х50

Von Klinkoff: W Twoich pracach zauważam wyraźne nawiązania do idei “transgresji ciała” – czy turpistyczne deformacje, których wiele na Twoich obrazach intencjonalnie odnoszą się też do głębszych analiz ludzkiej natury?
Nickita Tsoy: W moich pracach deformacja ciała mówi wyłącznie o oddziaływaniu środowiska na ciało i wpływie świadomości na ciało, w którym się znajduje. Nadmierna deformacja może stworzyć niejednoznaczne wrażenie obiektu. Dążę do wywoływania wrażeń magicznej lub złudnej rzeczywistości. W tym procesie czasami konieczne jest połączenie dwóch różnych form, z których każda niesie własny przekaz. Ta synteza może wydawać się radykalna, ale staram się, aby była organiczna. Celowe rysowanie obrażeń i blizn nie wchodzi w zakres moich poszukiwań. Często ciało w moich pracach ma stan agregatowy i zmienia gęstość lub fakturę w zależności od sytuacji. Taka transformacja może wywoływać różne skojarzenia.

VK: Z Twoich obrazów emanuje często namacalny wręcz ból. Porzez groteskę i deformację ciała starasz się ukazać jedynie fizyczne cierpienie, czy też Twój przekaz ma głębszy charakter ukazujący kontrast ciała i ludzkiej świadomości.
NT: Nie dążę do odtwarzania bólu i cierpienia. Bez wątpienia, deformacja jest formą stresu. Obiekt badań jest pod presją. Lubię symulować zderzenie idei i używać ciała jako konsekwencji i uniwersalnego dowodu, jako wypadkowej tego zderzenia. Ale ten stres może być ironiczny lub nawet zabawny. Ciało samo w sobie może chcieć zmieniać kształt, tak jak my próbujemy znaleźć wygodną pozycję, siedząc na niewygodnej ławce.

VK: Traktujesz ciało jako tkaninę, zmieniającą się żywą powłokę, biologiczną draperię. Nie ma tu delikatności, uniwersalnego piękna, doskonałości symetrii, jest elastyczność, dekonstrukcja formy, kolorystyka rigor mortis. Skąd ta fascynacja biomechaniką skóry i ciała?
NT: Nazywam tę paletę kolorów “Blask Księżyca”. Chcę wyjaśnić, że nie rysuję zwłok ani obrazów śmierci. Dawno temu przeczytałem książkę Susan Sontag “Choroba jako metafora”. „Choroba to nocna strona życia, bardziej uciążliwe obywatelstwo. Każdy, kto się rodzi, posiada podwójne obywatelstwo, w królestwie zdrowych i w królestwie chorych.” Niektóre z moich prac mają “Blask Księżyca”. Oświetlają one obszary, które intencjonalnie ukrywamy przed społeczeństwem.

VK: Twój styl malarski wydaje się oscylować między ekspresjonizmem, biomorfizmem a surrealizmem. Czujesz się związany z którąś z tych tradycji, czy raczej starasz się wyjść poza ich ramy?
NT: Urodziłem się w rodzinie artystów i rysuję przez całe swoje życie. W trakcie mojej edukacji spotkałem się z dziełami róznych artystów. Zakochałem się w stylach, które lubili moi nauczyciele i pracowałem w obrębie tych stylów. Pomagałem mojej matce robić kopie dzieł Bruegla i niderlandzkich martwych natur, zajmowałem się impresjonizmem, kubizmem i wszystkimi stylami, o których wspomniałeś. Studia nad ikonografią i epoką renesansu również miały na mnie ogromny wpływ. Teraz to wszystko stało się częścią moich pomysłów. Pozwala mi to łączyć różne elementy w jednym obrazie lub odnosić się do dzieł starych mistrzów. Lubię prowadzić z nimi dialog.

VK: Deformacje twarzy na obrazach Bacona możemy interpretować wielowymiarowo, np. jako symbol chaosu i zagubienia, zniekształcenie tożsamości lub eksplorację emocji takich jak strach, ból czy gniew, które są tak przytłaczające, że trudno je wyrazić w sposób jednoznaczny. Patrząc na Twój obraz “Places where we don’t exist N 2” odnoszę wrażenie, że chcesz bardziej radykalnie niż Bacon operować zniekształceniem cielesnej formy by ukazać różnorodnośc i wielopoziomowość ludzkich emocji i traum.
NT: Mój sposób podejścia do deformacji nie jest inspirowany Baconem. Zamiast tego, bardziej wpływa na mnie wiedza, którą zdobyłem z ikonografii. Ikonografia ukazuje najważniejsze przykłady transformacji zarówno w stylu, jak i koncepcji. Pozwól, że zilustruję to przykładem cherubinów. Początkowo uważano je za duchowe istoty należące do najwyższego rzędu aniołów. Każdy cherubin miał cztery twarze i cztery skrzydła: ludzką twarz z przodu, twarz lwa po prawej, twarz wołu po lewej i twarz orła z tyłu. Całe ich ciała były pokryte oczami, zgodnie z tekstem z Księgi Ezechiela. W obrazie “Madonna Sykstyńska” Rafaela są one przedstawione jako dwa uskrzydlone niemowlęta. Upraszcza on ich pierwotne znaczenie, tak jak amerykańskie filmy o superbohaterach upraszczają wszelkiego rodzaju mitologie.
Transformacja jest najciekawsza jako konsekwencja motywu. Co skłoniło wielu artystów do przekształcenia potężnej istoty w niemowlę? W przywołanym przykładzie cherubinów jest zarówno surrealizm, jak i ekstremalne przemyślenie zarówno formy, jak i funkcji. Tego rodzaju refleksja poprzez transformację mnie interesuje.

VK: W Twoich obrazach często pojawia się surrealistyczna figuratywność. Czy w swoich obrazach odnosisz się czasem do surrealistycznej tradycji eksploracji podświadomości i snów?
NT: Nie, nie zajmuję się tym.

VK: Czy Twoja twórczość nawiązuje do koncepcji postczłowieka, czyli hybrydowych form istnienia, łączących biologię z technologią? Jeśli tak, w jaki sposób ta koncepcja wpływa na Twoje podejście do reprezentacji ciała i tożsamości w swoich dziełach?
NT: Zwykły człowiek podąża śladami Fausta. Przywłaszczyliśmy sobie świat i teraz za to płacimy. Technologia nieodwracalnie zintegrowała się z naszym życiem. W mojej rzeczywistości człowiek doświadcza transformacji swoich myśli od rana do nocy. Napotyka wszelkie dysonanse, od których nie może się odwrócić. Powrót do idei eugeniki jest prawdopodobnie tylko kwestią czasu. Wierzę, że wszystko to można dostrzec w moich pracach.

VK: Wielowymiarowość Twoich prac może sugerować głębsze ukryte znaczenia, które są interpretowane przez widza na różne sposoby. Jakie są Twoje oczekiwania wobec widza i jego interpretacji Twojej sztuki?
NT: Dla mnie bardzo ważne jest uwzględnienie doświadczenia osoby oglądającej moją pracę. Wiem, że będą ją oglądać ludzie o różnych doświadczeniach. Na przykład, wyobraź sobie, że widzisz osobę klęczącą z wieszakiem. Możesz pomyśleć, że się modli. Często w starych obrazach postać klęcząca symbolizuje pokorę i skruchę. Mogę to wykorzystać i stworzyć wrażenie, że to jest historia, którą opowiadam. Ale dlaczego akurat z wieszakiem? Wtedy kontynuujesz historię, którą zacząłem, i staje się ona twoją własną historią. Ostatecznie, ufam widzowi, że sam połączy wszystkie elementy.

VK: Czy twoje prace zawsze są związane z konkretnym przesłaniem, czy też często pozostawiasz je otwarte na interpretację?
NT: Staram się zostawić miejsce dla widza. W ten sposób obraz nie tylko ozdabia ich przestrzeń; staje się katalizatorem dla poszerzania przestrzeni myśli.Czy Twoje prace są zawsze związane z konkretnym przekazem, czy też pozostawiasz je często otwarte na interpretację?

VK: Czy motywy pustki, samotności, którymi emanują Twoje obrazy są związane z ucieczką ludzi przed wojną?
NT: Miałem serię bezpośrednio związaną z wojną, zatytułowaną „Porzucone Kwiaty”. Część tej serii była wystawiana w Pragalerii w Warszawie. Prace w tej serii są bezpośrednio związane z tym tematem. Obecnie nie pracuję nad projektami związanymi z wojną. W rzeczywistości trudno jest to zrobić dobrze. W takich projektach artysta może znaleźć się w konkurencji z fotografią reportażową i filmem, a to bitwa, którą łatwo przegrać. Artysta powinien znaleźć odpowiedni język dla takiego dialogu. Z drugiej strony, wszystko, co robi się na Ukrainie, ma kontekst wojny i jest bezpośrednio z nią związane.

VK: Dorastałeś w specyficznym kontekście kulturowym, w Ukrainie naznaczonej postsowiecką rzeczywistością. Czy uważasz, że ten kontekst jest zauważalny w twojej pracy?
NT: Wpływ wojny na moje życie i pracę to coś, co będę w stanie w pełni wyrazić później, po jej zakończeniu. Do tego czasu musimy przetrwać. Obecnie znajdujemy się w fazie kulturalnej dekolonizacji. Przestrzeń postsowiecka nadal tworzy iluzję wspólnoty między narodami i pozostaje głęboko zakorzeniona w umysłach niektórych ludzi. Z zainteresowaniem obserwuję zanikanie tego sposobu myślenia u ludzi. Staram się utrzymać neutralną pozycję i dokumentować ten opór. Ten okres jest również częścią naszej kultury i musi zostać zapamiętany. Pamięć jest bardzo ważna. Kiedy ludzie zapominają historię, zaczynają fantazjować i wypełniać brakujące części. Ostatecznie psychopatyczny morderca może zostać przekształcony w ambitnego cesarza, a z czasem cherubiny mogą stać się dwoma niemowlętami z skrzydłami.

VK: Pozostając jeszcze przy specyficznym kontekście kulturowym. Kim dla Ciebie dziś jest homo sovieticus. Czy jest to pewna mentalna forma przeszła, czy też wciąż istniejący byt społeczny? I na koniec chciałbym zapytać w jakim kierunku widzisz rozwój swojej twórczości w przyszłości?
NT: Homo Sovieticus istnieje na całym świecie. Są to jednostki, które romantyzują Rosję i tańczą do jej melodii. Moje plany zazwyczaj są tworzone na miesiąc do przodu. W mojej sytuacji planowanie zbyt daleko w przyszłość jest pozbawione sensu.

 

Nickita Tsoy

Urodzony w Kijowie, w 1991 r. Jest absolwentem Narodowej Akademii Sztuk Pięknych i Architektury w Pracowni Malarstwa Ściennego i Kultury Sakralnej pod kierownictwem prof. M. A. Storożenki, gdzie uzyskał dyplom w 2016 r. W latach 2018 – 2019 studiował na kijowskiej Akademii Sztuki Mediów. Od 2016 r. jest członkiem Narodowego Związku Młodych Artystów Ukrainy.

Polecamy

Relacja z otwarcia MSN-u i kilka osobistych refleksji

“To nie karnawał ale tańczyć chce i będę tańczył z nią” – ten krótki cytat z Republiki dość trafnie określa mój nastrój po spędzeniu kilku ostatnich dni w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Von Klinkoff